środa, 18 października 2017

Gdy biją w Tobie dwa serca.















To jest z pewnością ten czas w życiu kobiety, który można nazwać wyjątkowym i niezapomnianym. I nie dlatego, że nasz organizm wtedy wariuje (co jest mniej lub bardziej uciążliwe), ale właśnie dlatego, że tych kilku miesięcy, kiedy nosimy w sobie Cud, nie da się porównać z niczym innym :) <3

Tego mogą, a nawet powinni nam zazdrościć faceci! Bo u Nich zaokrąglony brzuszek nigdy nie będzie świadczył o tym, że mieszka tam Maleńka Istotka :)

A gdy Maluszek jest już z nami i udaje nam się w końcu zapomnieć o mniej bądź bardziej bolesnym i ciężkim porodzie, zaczynamy się zastanawiać, jak by to było poczuć w sobie ruchy Dziecka raz jeszcze. Ufając, że tym razem obejdzie się bez mdłości, wymiotów, opuchniętych nóg, niekończącej się potrzeby ciągłego spania itd. :) A jeśli się nie obejdzie? No cóż... Tego nie możemy przewidzieć. Ale zniesiemy przecież wiele, żeby tylko móc jeszcze raz zostać Mamą.

Czujmy się więc wtedy wyjątkowe. Cieszmy się każdym dniem tych kilku miesięcy, bo one bardzo szybko mijają. A potem... Potem będzie już tylko jazda bez trzymanki :) tego można być pewnym :D


Zdjęcia dzięki;
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fznanymedyk.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2012%2F01%2FFotolia_22032681_XS2.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fznanymedyk.pl%2Fzasady-zywienia-kobiet-w-ciazy-i-karmiacych-%25E2%2580%2593-czesc-1%2F&docid=J0sCHZg9OV6FNM&tbnid=gC4DaevNjnjn8M%3A&vet=10ahUKEwiV1e2u0_fWAhXLFJoKHS7gDAA4ZBAzCBIoEDAQ..i&w=426&h=282&bih=707&biw=1517&q=kobieta%20w%20ci%C4%85%C5%BCy&ved=0ahUKEwiV1e2u0_fWAhXLFJoKHS7gDAA4ZBAzCBIoEDAQ&iact=mrc&uact=8



wtorek, 19 września 2017

Odpieluchowywanie czas zacząć.




















Zaczęłyśmy z powodzeniem, a to już duży postęp :) jak na czwarty dzień, idzie nam całkiem nieźle.

W końcu Mała zaczęła współpracować, chętnie maszeruje do łazienki, a największą atrakcją jest dla Niej spłukiwanie wody :D

Ważne, że działa. To dopiero początek drogi, to pewne. Ale cieszę się, że zaczęliśmy i jakoś nam to idzie. Jestem z Niej dumna za każdym razem, gdy się uda i z przyjemnością biję brawo, gdy po wszystkim pokazuje mi, że już mogę klaskać, bo zrobiła siku ;)

Niech moc dalej będzie z nami! :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fopbox-content.scaleme.pl%2F87AE19EC%2Fhttps%253A%252F%252Fproducts.allegrostatic.com%252Fpopart-editor%252Fm21843%2F300x300%2Fcentercrop%2Fquality_80&imgrefurl=https%3A%2F%2Fallegro.pl%2Fartykul%2Fodpieluchowywanie-krok-po-kroku-przydatne-akcesoria-59671&docid=5_DmPMElc_qyEM&tbnid=leU9Pb2DATcVbM%3A&vet=10ahUKEwiP5pmv9rDWAhUGYJoKHSbZBAAQMwg4KBIwEg..i&w=300&h=300&bih=659&biw=1366&q=odpieluchowywanie&ved=0ahUKEwiP5pmv9rDWAhUGYJoKHSbZBAAQMwg4KBIwEg&iact=mrc&uact=8#h=300&imgdii=leU9Pb2DATcVbM:&vet=10ahUKEwiP5pmv9rDWAhUGYJoKHSbZBAAQMwg4KBIwEg..i&w=300



piątek, 8 września 2017

Gdy robisz dobrą minę do złej gry.















Ty też znasz to uczucie? Wiesz, jak to jest przyklejać do twarzy najbardziej sztuczny uśmiech z możliwych? Udawać, że nie widzisz, jak coś rozpieprza się w drobny mak, z każdym dniem coraz bardziej?

Na początku Oni także stwarzają pozory, że wszystko jest tak, jak być powinno. I może myślą, że Im się to udaje. A może nawet Tobie się wydaje, że w to wierzysz. Ale nie jesteś już Dzieckiem, o tym zapominają. Nie dasz sobie wcisnąć byle kitu, gadki wymyślonej na poczekaniu. Obserwujesz to, co dzieje się wokół Ciebie. Coraz częściej dochodzisz do wniosku, że z sytuacją idealną ma to niewiele wspólnego. I nie ma znaczenia, czy widujesz Ich często, czy raczej sporadycznie. Rodzina, przyjaciele. Jeśli coś dla Ciebie znaczą, to i Ty to odczuwasz...

Zaczynasz udawać i Ty. Karmisz się nadzieją, że to, co widzisz coraz wyraźniej, wcale nie jest tym, na co wygląda. Myślisz, że może naprawdę robisz wielkie halo z niczego. Skoro mówią, że jest dobrze, to przecież na pewno tak jest. No bo po co mieliby udawać? Tylko po to, żeby inni nie widzieli? Bez sensu przecież..
Widzisz Ich uśmiech, nawet jeśli wymuszony, i Ty także starasz się uśmiechać. Z dnia na dzień jesteś w tym coraz lepszy. Po pewnym czasie tak tym nasiąkasz, że udawany uśmiech stał się dla Ciebie czymś normalnym, stałym elementem Ciebie, jak ubranie, które każdego dnia wkładasz.

Ale nie da się żyć złudzeniami w nieskończoność. A inni nie są w stanie Cię nimi w nieskończoność karmić. Taki układ na dłuższą metę nie ma prawa bytu.

A gdy zdajesz sobie sprawę, że nie dasz już dłużej rady robić dobrej miny do złej gry, czujesz się jeszcze gorzej, niż na początku. Wszystko wraca  z o wiele większą siłą. Jak tsunami co najmniej. I uderza, gdy najmniej się tego spodziewasz, gdy już nie potrafisz dalej udawać.

Dociera do Ciebie, że to, co się rozpada gdzieś wokół Ciebie, Ciebie także dosięgnie. Im bliższe są Ci osoby, które karmiły Cię złudzeniami, tym bardziej Cię to zaboli. Mimo, że domyślałeś się prawdy, widziałeś, że coś złego się dzieje, że coś przed Tobą ukrywają, nie byłeś w stanie się na to wszystko przygotować. Prawda często boli. Boli także rozczarowanie, które czujesz po tym, gdy miałeś nadzieję, że jednak będzie dobrze.

Czy warto udawać, że się czegoś nie dostrzega? Czy warto żyć złudzeniami? Pewnie tak jest łatwiej. Ale czy warto?
Co ma się stać, i tak się stanie. Inną kwestią jest to, czy będziemy umieli pogodzić się z jakże prostą i zarazem brutalną prawdą, że idealny świat istnieje tylko w bajkach. Cała reszta to po prostu życie, w którym los nie rzadko skąpi szczęśliwych zakończeń... Ale i te się zdarzają.

Miejmy nadzieję. Do końca.



Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fb2.pinger.pl%2F255635440322f78db08d5b79c67a65c2%2F1394118_1532017040362516_17866286.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fkarolinasek1112.pinger.pl%2Fp%2F7&docid=SL0t6tAYyAl8RM&tbnid=16oZEZsfCiRegM%3A&vet=10ahUKEwi19tCVzZXWAhUCJ5oKHduDCsIQMwgqKAQwBA..i&w=400&h=260&bih=708&biw=1517&q=robi%C4%87%20dobr%C4%85%20min%C4%99%20do%20z%C5%82ej%20gry&ved=0ahUKEwi19tCVzZXWAhUCJ5oKHduDCsIQMwgqKAQwBA&iact=mrc&uact=8



czwartek, 7 września 2017

Problemów nigdy nie zabraknie. Wystarczy dla każdego. Za to czas ucieka.





















A no właśnie. Zgodnie z tym, co głosi jakże poetycki tytuł dzisiejszego posta, doszliśmy i my do wniosku, że czas odetchnąć. Zwolnić tempo. Zatrzymać się. Oddalić choć na chwilę od problemów, codzienności, czterech ścian mieszkania. Wakacje to zbyt duże słowo, ale weekendowy wyjazd będzie idealnym określeniem.

I choć przydałoby się wybyć chociaż na miesiąc, to jednak trzeba przyznać, że i te kilka dni dobrze nam wszystkim zrobiło. Na przykład Malutka zamierzała wrzucić do Jeziora Solińskiego wszystkie kamienie, jakie miała wokół siebie. Była przy tym bardzo wytrwała i nawet pomocy nie potrzebowała. A największe rozczarowanie było wtedy, kiedy zniecierpliwieni rodzice postanowili Ją stamtąd zabrać... Dalszy ciąg tej historii możecie spróbować sami sobie wyobrazić. Na pocieszenie dostała upragnione frytki (idealni rodzice z nas), więc można uznać, że historia zakończyła się jednak happy end'em :D 

Mimo, że pogoda nie była wymarzona, to trudno było narzekać. Odpoczęliśmy, odetchnęliśmy, a przecież o to nam właśnie chodziło. I choć teraz każdego wieczoru toczymy z Córką batalię o to, żeby spała w swoim łóżeczku, a nie tak, jak było w czasie weekendu- na łóżku z rodzicami, co bardzo przypadło Jej do gustu (i mi niestety też...), to jednak warto było :)

Są sprawy, o których nie chce się rozmawiać. Rozmowy, które miały miejsce, a których nigdy nie chciałoby się odbyć. Problemy, które każdego dnia drzwiami i oknami wlewają się do naszej codzienności. Dylematy, których nie umiemy rozwiązać. Słowa, których nie jesteśmy w stanie cofnąć. Smutek, którego nie potrafimy ukryć. Kryzysy, co do których wydaje nam się, że przez nie nie przebrniemy. Burze, po których nie widzimy perspektyw na pojawienie się tęczy. Łzy, które popłynęły nieproszone. Ludzie, których lepiej byłoby nie poznać. Błędy, których nigdy nie powinno było się popełnić. Kłamstwa, które nigdy nie powinny były stać się słowem. Krzywda, która nigdy nie powinna była zostać wyrządzona. I wszystko to, czego nie wymieniłam, a co każdego dnia jest dla nas kłodą rzucaną przez los pod nogi...

Tego nigdy nie zabraknie. Ale może zabraknąć czasu. Na to, co dobre, ważne i potrzebne...


środa, 6 września 2017

Jak to nie posyłasz Dziecka do przedszkola?!















Od pewnego czasu jestem w szoku spowodowanym tym, jak wielkie zdziwienie, niedowierzanie, a nawet oburzenie wywołuje u ludzi fakt, że nie zamierzam jak na razie posyłać mojego Szkraba do przedszkola.

Kiedy kolejna wszechwiedząca osoba zaczęła mnie uświadamiać, że już najwyższy czas "przestać niańczyć Dziecko" i " zacząć uczyć je samodzielności, wypuszczając spod skrzydeł", zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę taka wyrodna Matka ze mnie? Serio? Tylko dlatego, że korzystając z tego, że mam taką możliwość, chcę jeszcze trochę czasu spędzić ze swoją Córką? A uświadamiana jestem jeszcze częściej odkąd mieszkam w mieście. Przez obcych ludzi, którzy znają mnie jak dotąd tylko z widzenia! Ręce opadają.. Skoro wszystko wiedzą najlepiej, to dlaczego jeszcze nie zostali prezydentem chociażby?! Mam alergię na takich "wiedzących lepiej".

Wydaje mi się, że najlepsze, co mogę Jej dać, to miłość, mnóstwo uwagi i mój czas. Myślicie, że czasami nie mam dość? Niekiedy brakuje mi i sił i cierpliwości. Pewnie, że fajnie byłoby mieć kilka godzin dziennie dla siebie. Ot tak, żeby nie zbzikować :) ale może po prostu nie jestem jeszcze gotowa na dzielenie się Pociechą ze światem? Może taka ze mnie ckliwa Matka? A może uważam, że na siedzenie w "szkole" przyjdzie jeszcze czas? Wszystko po trochu :)

Szanuję wybór innych Mam, dlatego chciałabym również spotkać się z tolerancją w swoim przypadku. Czy tak dużo wymagam? Chyba na czole sobie powinnam napisać powyższy akapit, żeby nie musieć na każdym kroku się tłumaczyć. Albo nie. Następnym razem z premedytacją obrócę się na pięcie i pójdę w swoją stronę. Bo niby czemu mam się tłumaczyć obcym ludziom? Czemu miałabym się tłumaczyć komukolwiek ze swoich wyborów? No właśnie. Nie muszę.

Niech żyje w tym kraju wolność wyboru, której niektórzy i tak nigdy nie będą szanować! :D


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fhelloradom.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2016%2F09%2Fdziecko_plecak_thp-468.jpeg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fhelloradom.pl%2Fzrobic-dziecko-chce-chodzic-przedszkola%2F&docid=yqNwLILL9CHNZM&tbnid=xNmRwclLb0PyEM%3A&vet=10ahUKEwjI3Oj3w5DWAhWiQZoKHVCnAD8QMwgvKAkwCQ..i&w=800&h=533&bih=708&biw=1517&q=dziecko%20idzie%20do%20przedszkola&ved=0ahUKEwjI3Oj3w5DWAhWiQZoKHVCnAD8QMwgvKAkwCQ&iact=mrc&uact=8



wtorek, 5 września 2017

Ludzie się zmieniają. Szkoda, że najczęściej na gorsze. A może zawsze tacy byli?















Tęskniliście? :) dobra, żartowałam ;) ale musicie przyznać, że dałam Wam odpocząć od tego mojego ględzenia. Takie zasłużone wakacje. Dla mnie, dla Was. Ja starałam się wykorzystać go jak najlepiej, poświęcając maksimum swojego czasu Córeczce, która w międzyczasie skończyła już 2 latka <3 :)

Pierwszy post po długiej, wakacyjnej przerwie, a zarazem kolejny poświęcony ludziom, którzy ciągle udowadniają, że nie zasługują na choćby minutę mojej uwagi.

Czemu więc akurat o tym będę pisać? Trudno jest nazwać ten post miłym "początkiem" po dłuższej przerwie, którą sobie zrobiłam od swojego pisania tutaj o wszystkim i o niczym. Ale to właśnie ten temat zmobilizował mnie w pewien sposób do tego, żeby "powrócić".

Też tak macie, że trafiacie na ludzi, którzy sprawiają, że marnujecie sobie przez nich życie? Jestem prawie przekonana, że tak. Ja doświadczam tego w ostatnim czasie aż nazbyt często. Dość mam obrabiania mi dupy za plecami, wiecznego upatrywania we mnie winy za całe zło tego świata, obrzucania błotem. Dość mam tych wszystkich cholernych kłamstw. Dość mam tego, że te wszystkie rzeczy zaprzątają moje myśli choćby przez jedną pieprzoną minutę.

Mam dość...

Żałuję, że udało wam się spieprzyć mi dzień. Nie pierwszy zresztą. I niestety zapewne nie ostatni. Ale...

Dojrzałam do tego, by zrozumieć, że nie warto się starać dla tych, którzy potrafią gnoić człowieka tylko dlatego, że wydaje im się, że ktoś dał im prawo czucia się lepszym od innych. Gówno prawda! Ten, kto nie szanuje innych, nigdy sam nie zasłuży na szacunek. I jeszcze jedno.. Wydawało mi się, że niewolnictwo już w naszym kraju nie istnieje, ale czasami się waham, czy aby na pewno? Bo skoro nie istnieje, to jakim prawem możemy kogoś uważać za swoją własność i pozbawiać Go własnego prywatnego życia dla swoich potrzeb?

Rozejrzyjcie się, a zobaczycie, jak wielu jest takich ludzi wokół Was. Życzę Wam oczywiście, żebyście ani jednej takiej osoby nie znali. Żebyście mogli teraz szczerze powiedzieć, że tak w ogóle to Wy kompletnie nie wiecie, o czym ja tu teraz marudzę.

Dla mnie miarka już się przebrała. Są w moim życiu ludzie, którym chcę poświęcać swój czas i uwagę. Którzy są warci każdej minuty mojego życia, każdego mojego uśmiechu, każdego spojrzenia, gestu. I tylko Oni się liczą. Nie chcę marnować niczego, co mam, dla tych, którzy na każdym kroku mi pokazują, jak niewiele dla nich znaczę. Jedno mogę wam powiedzieć- wy znaczycie dla mnie dokładnie tyle samo!


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fthumbs.dreamstime.com%2Ft%2Fprzygn%25C4%2599biona-kobieta-opiera-jej-g%25C5%2582ow%25C4%2599-przeciw-%25C5%259Bcianie-54760271.jpg&imgrefurl=https%3A%2F%2Fpl.dreamstime.com%2Fzdj%25C4%2599cie-stock-przygn%25C4%2599biona-kobieta-opiera-jej-g%25C5%2582ow%25C4%2599-przeciw-%25C5%259Bcianie-image54760438&docid=Ht-llaegik6XpM&tbnid=mkgX97grrvuabM%3A&vet=10ahUKEwikmqGN9o7WAhXFO5oKHegICiQQMwgrKAUwBQ..i&w=240&h=160&itg=1&bih=708&biw=1517&q=przygn%C4%99biona%20kobieta&ved=0ahUKEwikmqGN9o7WAhXFO5oKHegICiQQMwgrKAUwBQ&iact=mrc&uact=8



czwartek, 8 czerwca 2017

Czysta przyjemność, czyli jak niewiele czasami potrzeba do szczęścia!

























Otwierasz niepewnie najpierw jedno oko, potem drugie. I zanim zdążysz sobie pomyśleć, że przecież niektórzy wstają zdecydowanie wcześniej, niż Ty, klniesz na czym świat stoi. Znowu godzina 7. A Ty poszłaś spać grubo po czasie, kiedy Kopciuszek zgubił swój pantofelek.

Nie masz zbyt wiele czasu, żeby się nad tym zastanawiać, bo Twój osobisty, ukochany Budzik już się domaga, żeby Go wyjąć z łóżeczka. Niestety, ten model nie posiada opcji "drzemka" :) no więc wyciągasz Szkraba, kładziesz koło siebie i kiedy już pojawia się cień szansy na to, że jeszcze się zdrzemniesz, okazuje się, że jednak no way! Jak to mówi moja mama: "Wyśpisz się po śmierci".

Wstajesz, robisz pierwszy krok i już wiesz, po prostu czujesz, że wstałaś lewą nogą. Wam też się zdarza pomylić lewe z prawym? Mój M. powiedziałby teraz, że mi zdarza się to dość często :D

I jakby tego było mało, w ciągu kolejnych mijających godzin orientujesz się, że nie dość, że jest to dzień lewej nogi, to jeszcze dwóch lewych rąk! Masz wrażenie, że czego się nie dotkniesz, zamienia się w nicość. Albo w nic się nie zamienia, co może się okazać problemem podczas gotowania obiadu :D

Dociągasz tak do popołudnia. Maluch wstaje, a Ty myślisz, że nie dotrwasz do wieczora. I co? I idziesz do piwnicy, niczym zawodowy strong man wytaszczasz z niej swój jeszcze pachnący świeżością rower i postanawiasz zrobić rundkę po mieście. Z Pociechą oczywiście, innej opcji nie ma :)

Już po paru kilometrach przypominasz sobie, co to brak kondycji. A jutro będzie jeszcze ciekawiej, przypomnisz sobie, co to zakwasy :D ale słońce tak pięknie świeci, za plecami słyszysz radosne piski swojego Maluszka, zachwyconego przejażdżką oraz tym, że to Mamusia się męczy, a On sobie tylko siedzi, że zapominasz o kiepskiej kondycji i tyłku, który boli Cię od siodełka :)

Jedziesz i czujesz, że żyjesz :) czujesz, że sprawia Ci to radość i że Twoje baterie ładują się same w mgnieniu oka, wraz z każdym przejechanym kilometrem :) zastanawiasz się jedynie nad tym, dlaczego nie zmobilizowałaś się wcześniej? Przy okazji notujesz w głowie, że jak M. wróci do domu, to musisz Jego też wyciągnąć :)

Psychicznie odpoczęłam tak, że nawet nie wiem, z czym to porównać :)

Było warto, tyle Wam powiem! :) nie wierzycie? Spróbujcie same! :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fmaluchtravel.pl%2Fimages%2Fasortyment%2F2rowerki.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmaluchtravel.pl%2Fasortyment-wypozyczalni%2Frowery-z-fotelikami.html&docid=CQkJWztWZCxeKM&tbnid=CGYScjwVbVZKVM%3A&vet=10ahUKEwj8_LKbk6_UAhUlP5oKHfQkBwE4ZBAzCFQoTzBP..i&w=586&h=800&bih=708&biw=1517&q=rower%20z%20fotelikiem&ved=0ahUKEwj8_LKbk6_UAhUlP5oKHfQkBwE4ZBAzCFQoTzBP&iact=mrc&uact=8#h=800&imgdii=CGYScjwVbVZKVM:&vet=10ahUKEwj8_LKbk6_UAhUlP5oKHfQkBwE4ZBAzCFQoTzBP..i&w=586



środa, 10 maja 2017

Całuśny dzień, jakich dotąd było o wiele za mało.


















Jeżeli słowo "całuśny" nie ma swojego honorowego miejsca w słowniku języka polskiego, to stanowczo stwierdzam, że powinno się tam znaleźć! Ostatnio jest to moje najulubieńsze słowo :)

Taki właśnie był mój dzisiejszy dzień. Dzień pod znakiem nieustannych, "nieuproszonych" buziaków. Dostałam ich więcej, niż gdybym o nie poprosiła. Tak po prostu.

Moje małe Słoneczko postanowiło dziś porozpieszczać Mamusię. Może wynagrodzić Jej 2 nieprzespane noce? A może po prostu okazać miłość? Tego nie wiem :) ale jedno jest pewne. Pomimo tego, że jedna kicha na zmianę z drugą, i przeziębienie daje nam się we znaki, ten dzień był dużo, dużo milszy, kiedy Malutka co chwilę przybiegała do mnie i dawała do zrozumienia, że czeka, aż zniżę się do jej poziomu i dam sobie dać buziaka :)

Rozbroiła mnie nawet wtedy, gdy na koniec dnia wpadłam na genialny pomysł, żeby zmienić pościel. No więc zmieniam, zmieniam, zastanawiając się jednocześnie, kto był taki "mądry", żeby wpaść na to, aby zamek umieścić na samym środku poszewki, zamiast na brzegu. Nie znam go, ale jakbym znała, to bym mu powiedziała, co o tym myślę! Z pewnością! :D i wtedy, mniej więcej między jedną a drugą poszewką, na łóżko wdrapuje się mój Maluszek, siada na nieszczęsnej poszewce i znowu mam szczęście dostać buziaka :) i od razu myślę sobie, że dla czegoś takiego byłabym skłonna zmienić pościel ludziom w całym bloku :D

I pomyśleć, że kiedyś o buziaka trzeba było toczyć batalię :) właśnie na takie chwile czeka się z niecierpliwością... A teraz, zamiast iść spać po dwóch nieprzespanych nocach, siedzę i uśmiecham się pod nosem, pisząc to. Czuję przypływ sił, jak pomyślę o dzisiejszym dniu :) nie ma dla mnie, jako Matki, nic lepszego, niż każdy uśmiech Małej, każdy buziak, którym mnie uraczy i każda chwila, w której przytula się do mnie jak do najważniejszej dla Niej osoby na tym świecie. Buzia śmieje się sama! :)

I choć ten dzień nie był beztroski, to jednak trzeba przyznać, że baterie naładowane... <3

Idę się położyć z nadzieją, że tej nocy będzie mi dane się w końcu wyspać ;) a po przebudzeniu mogłoby się okazać, że nasze choróbska znalazły sobie już jakąś inną "ofiarę", a nam w końcu dadzą spokój :)

Zdrówka dla Was :) i jak najwięcej pięknych dni!


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.calusy.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2007%2F11%2Fmama-i-dziecko.jpg&imgrefurl=https%3A%2F%2Fforum.parenting.pl%2Fw-oczekiwaniu-na-bociana%2F3463%2Cczekajace-na-2-kreseczki%2C5548&docid=0fLPe8d4riV21M&tbnid=uWQXI3HQf4OhFM%3A&vet=10ahUKEwjriPa5mebTAhXC1iwKHYM0Bew4ZBAzCDYoMjAy..i&w=700&h=467&bih=638&biw=1366&q=dziecko%20ca%C5%82uje%20mam%C4%99&ved=0ahUKEwjriPa5mebTAhXC1iwKHYM0Bew4ZBAzCDYoMjAy&iact=mrc&uact=8



poniedziałek, 8 maja 2017

Proś mnie, o co chcesz :)

























Bez względu na to, co sugeruje tytuł postu, brzmi on tak, a nie inaczej, bo nawiązuje do serii książek, które ostatnio nie wychodzą mi z rąk. "Proś mnie, o co chcesz" autorki Megan Maxwell. Czyli kolejne czytadła a'la 50 twarzy Greya :)

Trzeba byłoby zobaczyć moją minę, jaką miałam, gdy w końcu wyjaśniło się, jakie to ciekawe fantazje chodzą po głowie zacnemu panowi Zimmermanowi :D a jeszcze lepszą minę musiałam mieć, gdy dotarłam do momentu, w którym główna bohaterka- Jud zgadza się na to wszystko :D ha :D na pewno wyraz mojej twarzy był bezcenny, zapewniam!

Tak czy siak, momentami czytałam te książki z mieszanymi uczuciami. Ale ogólnie na plus. Udało mi się nawet chwilami pośmiać. Kończę właśnie ostatnią część :)


Coś na słodko, coś na szybko, czyli tarta z truskawkami.


























Odkąd urodziła się Malutka, na palcach jednej ręki mogłabym policzyć te kilka razy, gdy parałam się pieczeniem. Zaczęło mi tego brakować, dlatego w sobotę, pomijając fakt, że mieszkanie prosiło się o sprzątanie, M. jak zwykle był daleko stąd, a mnie rozkładało jakieś dziadostwo, zebrałam się w sobie, zakasałam rękawy i do dzieła!

Czemu akurat tarta truskawkowa? Bo jest szybka, a to dość istotne przy Małej Wiercipięcie. A po drugie, dysponowałam smakowitymi truskawkami, które Mąż mi niespodziewanie przywiózł i chciałam zrobić z nich użytek :)

Zaręczam, że smakuje jeszcze lepiej, niż wygląda i tym właśnie wyglądem z powyższego zdjęcia tak do końca bym się nie sugerowała, bo fotograf ze mnie taki, jak z koziego tyłka trąbka :D

Jakby kogoś jednak mój entuzjazm przekonał, zamieszczam poniżej przepis :)



TARTA Z TRUSKAWKAMI I BUDYNIEM


Ciasto:

- 1,5 szklanki mąki pszennej
- nieco mniej, niż 0,5 szklanki cukru pudru
- 100 g masła (margaryna też ujdzie)
- 1 jajko
- szczypta soli

Przygotowanie:

Zaczynamy od przygotowania kruchego ciasta.

Łączymy wszystkie składniki, zagniatamy ciasto. 
Gdy jest już gotowe, zawijamy je w folię i wkładamy na pół godziny do lodówki.
Po tym czasie ciasto trzeba rozwałkować, następnie wkładamy je do posmarowanej tłuszczem foremki do tarty tak, aby ciasto przylegało także do ścianek foremki. Ja używałam foremki o średnicy 25 cm.
Nakłuwamy ciasto na całej powierzchni.
Aby ciasto nie "urosło" nam zbyt wysokie, warto przed włożeniem do piekarnika wyłożyć na nie papier do pieczenia, a na nim umieścić groch lub ryż.
Tak przygotowane ciasto wkładamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 15-20 minut.
Po wyjęciu z piekarnika, zostawiamy ciasto, aż ostygnie.

W 1,5 szklanki wody rozpuszczamy jedną galaretkę o dowolnym smaku.

Następnie przygotowujemy budyń, także w wybranym przez nas smaku :)

Ostudzony budyń wykładamy na zimne ciasto. Na budyniu układamy przekrojone na pół truskawki. Zalewamy ciasto tężejącą galaretką. Na koniec wstawiamy ciasto do lodówki :)



I gotowe! Widzicie, jak szybko poszło? :)

Tak wyglądało przed wylaniem na nie galaretki :)

A tak z galaretką :)



Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najszybsze ciasto, jakie kiedykolwiek robiłam :) do kawy- idealne! Zwłaszcza, jeśli przy odrobinie szczęścia ma się okazję wypić kawę, gdy jest jeszcze gorąca ;) wiecie, co mam na myśli? :)

Do kawy czy nie, życzę Wam smacznego, jeśli tak jak ja, dostaniecie werwy do pichcenia ;)



piątek, 5 maja 2017

Dziękuję za wspólne 5 lat.


















Ostatni post był o samotności. Ten taki nie będzie. Nie chcę o niej dzisiaj myśleć, choć zakrada się do naszego życia każdego dnia. Dlatego czasami z pełną premedytacją zamykam jej drzwi przed nosem. Nie chcę, żeby odwiedzała mnie codziennie, nie jest mile widzianym gościem. Dziś otworzyłam jej drzwi, powiedziałam: "do widzenia", po czym je zamknęłam. Dzisiejszy dzień powinien być radosny, bo jest dla mnie wyjątkowy.

Dziś mija 5 lat, odkąd jesteśmy razem z M. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Dlatego to właśnie Jemu poświęcam ten post.


Kochanie...
Niezależnie od tego, jak bywało przez ten czas, te lata były bardzo ważne, wiesz o tym. Niejednokrotnie słońce przeplatało się z deszczem, a po każdej burzy na naszym niebie pojawiała się upragniona tęcza... Niezależnie od tego, jak bywało, 5 lat minęło jak z bicza strzelił :)

Wszystko to, co mogłabym i co chciałabym teraz napisać, staram się mówić Ci każdego dnia. Mam nadzieję, że wiesz, że Cię kocham i liczę na jeszcze 100 wspólnych, szczęśliwych lat :)

Ten wiersz zawsze mi się z Tobą kojarzył :)


Ty przychodzisz jak noc majowa...
Biała noc, noc uśpiona w jaśminie...
I jaśminem pachną twe słowa...
I księżycem sen srebrny płynie...
Kocham cię...

*

Nie obiecuję ci wiele...
Bo tyle co prawie nic...
Najwyżej wiosenną zieleń...
I pogodne dni...
Najwyżej uśmiech na twarzy...
I dłoń w potrzebie...
Nie obiecuję ci wiele...
Bo tylko po prostu siebie...

*

Kocham cię jak powietrze.
Jak dziurę w starym swetrze.
Jak drzewo na polanie...
Po prostu kocham cię... kochanie.

*

Czy pozwolisz, ze ci powiem...
W wielkim skrócie i milczeniu...
Że ci oddam i otworzę...
W ciszy serc, w potoków lśnieniu...
Słowa dwa przez sen porwane...
Przez noc ukryte... przez czas schwytane...
Słowa dwa, co brzmią jak śpiew,
dwa proste słowa....kocham cię.



Czekamy na Ciebie z Malutką :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fm.ocdn.eu%2F_m%2F1236ca88206487f43aecea825ebac229%2C51%2C1.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmagia.onet.pl%2Fartykuly%2Fnumerologia%2C602%2Fnumerologia-i-milosc%2C46546.html&docid=Bb8J3ozYPcG8eM&tbnid=sJmWrEg6S9sk1M%3A&vet=10ahUKEwjUzrqihdnTAhUFjCwKHStQDxsQMwg6KAAwAA..i&w=538&h=360&bih=638&biw=1366&q=mi%C5%82o%C5%9B%C4%87&ved=0ahUKEwjUzrqihdnTAhUFjCwKHStQDxsQMwg6KAAwAA&iact=mrc&uact=8



wtorek, 25 kwietnia 2017

Do samotności nie można się przyzwyczaić.


Ośmielam się tak twierdzić, bo wiem, o czym mówię. Możemy sami siebie oszukiwać, że przyzwyczaić można się do wszystkiego, ale tak nie jest.

Jeszcze kilka lat temu nie przeszłoby mi przez myśl, że na własnej skórze przekonam się, ile jest racji w słowach: "Można być samotnym wśród tłumu." Jak to w ogóle możliwe, żeby być samotnym, jeśli nie koczuje się na bezludnej wyspie? Jeśli każdego dnia na ulicy mija Cię tabun ludzi? Otaczają nas w pracy, sklepie, przychodni i milionie innych miejsc. No właśnie. Jak więc w takim przypadku można mówić o samotności?

Można...

Czasami mam wrażenie, że im bardziej nowoczesna technologia ułatwia nam kontakt z innymi, tym bardziej w realny sposób nas od Nich oddala.

Cieszę się, że ktoś mądry wymyślił telefon, bo dzięki temu mam możliwość każdego dnia usłyszeć głos M., którego niestety nie mogę widzieć codziennie, ale co tydzień lub co dwa... Tak jest od lat, a ja mogę próbować sobie wmawiać, że pogodziłam się z rzeczywistością, ale to nie jest takie proste. A przynajmniej nie dla mnie.

Oczywiście. Codziennie mam przy sobie Córeczkę, więc fizycznie nie jestem sama. Dlaczego więc czuję się samotna? Dlaczego czuję, że ciągle czegoś brakuje? Dlaczego czuję, że mimo wszystkich innych ludzi obecnych w moim życiu, brakuje tej jednej? Bo brakuje... I tego nie zastąpią choćby miliardy innych ludzi.

Łzy? O tej porze? Nie, nie wypada. Idę przekopać zamrażarkę. Całe pudełko lodów powinno mi trochę polepszyć humor :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fwww.mydwoje.pl%2F_img%2F_pictures%2F_mini_lista%2F15016.jpg&imgrefurl=https%3A%2F%2Fwww.mydwoje.pl%2Fporadnik%2Fsamotnosc&docid=nzMH3nrhvZ9ekM&tbnid=HxgBoONQ3jwi1M%3A&vet=10ahUKEwi0j-2K_r_TAhUlD5oKHT-xAsMQMwhqKCgwKA..i&w=270&h=180&bih=638&biw=1366&q=samotno%C5%9B%C4%87&ved=0ahUKEwi0j-2K_r_TAhUlD5oKHT-xAsMQMwhqKCgwKA&iact=mrc&uact=8



środa, 5 kwietnia 2017

Pozytywne myślenie vs. rzeczywistość.















Wiosna, ach to Ty! Wprost nie mogłam się Ciebie już doczekać! Gdzie się podziewałaś przez cały ten czas? Zbyt długo kazałaś na siebie czekać, zbyt długo!

Ale jesteś wreszcie i aż człowiekowi chce się żyć :) jak widzę za oknem słońce i kwitnące drzewa, a na termometrze magiczne 20*C, to czuję, jakby mi ktoś ostatnio podmienił baterie na nowe. Tego nam wszystkim było trzeba po długiej zimie. Czekam, aż Śpioszek wstanie i ruszamy na spacer, bo grzechem byłoby siedzieć w czterech ścianach w taką pogodę :)

Ale żeby nie było tak kolorowo, to przyznaję, że każde pozytywne nastawienie do świata może szlag trafić. Co z tego, że wczoraj w końcu po dwóch tygodniach do domu zawitał Mąż? Co z tego, że spędziliśmy fajnie dzień, między innymi wybierając się na długi spacer we trójkę? Radości było mnóstwo, nasze prywatne Małe Słoneczko wyszalało się co nie miara :)

Co z tego, skoro dziś bańka pękła.. Córka od rana daje do wiwatu, a M. już w południe się "ulotnił" do pracy :/ witaj, codzienności, choć nie zdążyłam jeszcze za Tobą zatęsknić..

I nagle zaczyna się mieć wrażenie, że słońce wcale nie świeci tak jasno, temperatura nie zachwyca, a kwitnące drzewa nie pachną tak, jak jeszcze z samego rana, gdy wszystko wydawało się bardziej przychylne. Bardziej pozytywne...

Ech.. Zatem wypiłam kawę, naskrobałam te moje wypociny i wiecie, co myślę? Myślę, że taką pogodę trzeba wykorzystać tak czy siak :) długi spacer powinien na tyle przewietrzyć mi głowę, żeby wszystkie negatywne pierdoły się z niej ulotniły! :) 2-3 godzinki powinny wystarczyć, jak myślicie? Więcej mogą nie wytrzymać moje nogi (od chodzenia) i pupka Małej (od siedzenia) :D

:)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Feventsimg.blob.core.windows.net%2Fbanners%2Fb39005dda5d3a42f0d435bce9d3bc97c&imgrefurl=https%3A%2F%2Fallevents.in%2Fkatowice%2Fwarsztaty-pozytywne-my%25C5%259Alenie-kreuj-swoj%25C4%2584-rzeczywisto%25C5%259A%25C4%2586%2F1561502150792164&docid=b5Wh_E1M_nt8XM&tbnid=a_zdk2EmRX2TNM%3A&vet=10ahUKEwjGsov_rY3TAhWGa5oKHTmtBnwQMwgdKAEwAQ..i&w=1600&h=864&itg=1&bih=638&biw=1366&q=pozytywne%20my%C5%9Blenie%20a%20rzeczywisto%C5%9B%C4%87&ved=0ahUKEwjGsov_rY3TAhWGa5oKHTmtBnwQMwgdKAEwAQ&iact=mrc&uact=8#h=864&imgrc=a_zdk2EmRX2TNM:&vet=10ahUKEwjGsov_rY3TAhWGa5oKHTmtBnwQMwgdKAEwAQ..i&w=1600



poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Równość ról i charakterów w związku.


















Czy coś takiego naprawdę istnieje? Łatwo mówić o równości płci, przecież jest to teraz tak modny temat. Ale co innego równouprawnienie w społeczeństwie, a trochę co innego w związku.

Można próbować dzielić role. Wyznaczyć dla każdej osoby obowiązki. Najbardziej standardowy, choć ulegający ostatnio modyfikacjom podział, jest taki, że mężczyzna jest głową rodziny. Pracuje, zarabia na dom. Kobieta natomiast w tym czasie nie leży i pachnie, ale zajmuje się domem i wychowywaniem Dziecka.

Problem pojawia się wtedy, gdy Pan i Władca po powrocie z pracy oświadcza, że On już się dzisiaj napracował, a teraz czeka na gorący obiad i pilot od telewizora. O piwie nie wspomnę. I co kobieta na to? Ochoczo spełnia zachcianki Męża, słowem nawet nie protestując. Taa jasne, Panowie. Pomarzyliście!

Bo dziś coraz częściej kobieta, bez względu na to, czy pracuje zarobkowo czy nie, ośmiela się oczekiwać od faceta pomocy w domowych obowiązkach i wychowywaniu Dziecka. Oczekuje pomocy i stara się ją wyegzekwować. No bo czemu nie?

Panowie, to już nie są te czasy, kiedy kobieta była od wszystkiego. I choć może trudno Wam w to uwierzyć, my także potrzebujemy choćby niewielkiej pomocy w domu, bo nie jesteśmy robotami. Tak samo, jak Wy, chciałybyśmy mieć chwilę dla siebie, a nie tylko gary i pieluchy!

Wiem, o czym mówię. Mój zacny M., póki mieszkaliśmy z rodzicami, niewiele mi pomagał, bo tłumaczył, że jest Mu głupio, bo nie jest u siebie. Obiecywał, że po przeprowadzce to się zmieni. I wiecie co? Podchodziłam do tego sceptycznie.

Ale nadszedł ten dzień.. Niedziela, dzień po pierwszej nocy w nowym miejscu. I co? Mąż rano wstał i poszedł rosół gotować! Serio! :) Jak się później okazało, tak się rozkręcił, że cały obiad sam zrobił. Byłam dumna, oj byłam! :)

A teraz sobie myślicie: "Ciekawe, na ile Mu tego zapału wystarczy?" albo: "To był pewnie pierwszy i ostatni raz..." Otóż nie. Co prawda rzadko bywa w domu, ale jak już jest z nami, to stara się mnie wyręczać, choćby w jakiejś drobnej kwestii.

Niestety nie mam zadatków na wróżkę, nie wiem więc, jak sprawy będą się miały w przyszłości, ale liczę na pozytyw :D co bym się nie zawiodła... ;)

Taki błahy gest, ale czasami tak wiele znaczy. Potrafi uszczęśliwić bardziej, niż spontanicznie podarowany kwiatek :)

A co do równości charakterów.. Czy facet tylko z tej racji, że jest facetem, zawsze musi mieć rację i Jego zdanie musi być najważniejsze? Nie sądzę. Myślę, że chodzi o partnerstwo, a nie o to, kto jest bardziej, a kto mniej ważny, bo w małżeństwie czegoś takiego nie ma. A raczej nie powinno być..


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fbi.gazeta.pl%2Fim%2Fdc%2Ff1%2Ff6%2Fz16183772Q%2CRownouprawnienie.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.wysokieobcasy.pl%2Fwysokie-obcasy%2F1%2C96856%2C16183766%2C15_sposob_by_mezczyzni_wspierali_rownouprawnienie.html&docid=Vru5QGULCKODUM&tbnid=0IJJGyjfVaXl4M%3A&vet=10ahUKEwj_r6Hg1fvSAhVKCpoKHXzoA1MQMwg8KBYwFg..i&w=620&h=412&bih=638&biw=1366&q=r%C3%B3wnouprawnienie%20w%20zwi%C4%85zku&ved=0ahUKEwj_r6Hg1fvSAhVKCpoKHXzoA1MQMwg8KBYwFg&iact=mrc&uact=8#h=412&imgrc=0IJJGyjfVaXl4M:&vet=10ahUKEwj_r6Hg1fvSAhVKCpoKHXzoA1MQMwg8KBYwFg..i&w=620



środa, 29 marca 2017

To ja poproszę milion hektolitrów cierpliwości i trochę sił.




















Ile to już trwa? Niech pomyślę. Kilkanaście dni? A może tygodni? Nie, to już się chyba liczy w miesiącach. Zresztą straciłam rachubę.

Tak w zasadzie to jakie to ma znaczenie? W sumie najważniejsze nie jest to, kiedy to wszystko się zaczęło, ale kiedy wreszcie się skończy. I gdzie leżą granice matczynej wytrwałości. Otóż to! Oto są pytania. Retoryczne, mam wrażenie... :/

Jak żyć?- pytam. Niechże ktoś podpowie podłamanej matce, kiedy nastąpi jakiś przełom i wróci moje spokojne, grzeczne Dziecko, zamiast tego Łobuziaka, który teraz słodko śpi w łóżeczku obok. Bo ja momentami mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, serio!

Mówili, że najtrudniejszy będzie pierwszy rok życia Szkraba. Ale zapomnieli dodać, że później wcale łatwiej nie będzie :D to jak czytanie umowy z pominięciem tego, co jest napisane małym druczkiem. Może więc i to mówili, tylko nie dosłyszałam.

A myślałam, że bunt zaczyna się dopiero u nastolatków... To się wielce zdziwiłam :D

Marzę o tym, żeby pewnego dnia w bardzo, bardzo bliskiej przyszłości obudzić się rano i już na wstępie nie słyszeć marudzenia, ględzenia i płaczu bez powodu. Żebym nie musiała na paluszkach wymykać się z pokoju, chcąc pójść do łazienki czy kuchni, bo tylko takie podchody dają nadzieję, że nie będzie płaczu.

Ledwo wstaniesz z łóżka, a już coś (kochanego!) przykleja Ci się do nogi. Pełne szpiegostwo. I jak tu skorzystać z toalety?! Pomarzyć sobie możesz! A potem wszystko na NIE! Na głowie stajesz, żeby Kapryśnikowi dogodzić. I nic! Równie dobrze mogłabym się przebrać za klauna i tańczyć na rzęsach. Taki sam marny skutek... Nawet to nie zrobiłoby na Małej wrażenia.

Brakuje mi już pomysłów. O cierpliwości to nawet nie wspomnę! Jeśli któregoś dnia nie wyjdę z siebie i nie stanę obok, to można będzie nazwać to cudem.

Też tak macie? Mam egoistyczną nadzieję, że nie tylko mnie Maluch tak skrupulatnie testuje każdego dnia :) w końcu w grupie raźniej ;)

Dużo siły nam życzę, Drogie Mamy :) musimy dać radę, no bo cóż innego nam pozostaje? Nawet, gdybyśmy jednak chciały uciec, to jestem przekonana, że bardzo szybko byśmy wróciły, stęsknione na maksa i gotowe wybaczyć i znieść wszystko! :) czyż nie?! To taki nasz dar :)

W związku z tym, żeby mieć siły na kolejny- zapewne równie niełatwy- dzień, idę spać w te pędy :)
Na koniec dodam jeszcze tylko, że pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że jutro będzie łatwiej...


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fmiastodzieci.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2012%2F10%2FFotolia_56854929_XS-e1455659886846.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmiastodzieci.pl%2Fczytelnia%2Fpomocy-trace-cierpliwosc%2F&docid=UasoR4ciT--wIM&tbnid=6sDUmBQpFuc9lM%3A&vet=10ahUKEwjgopq8zfzSAhVGdCwKHcD5AQUQMwggKAMwAw..i&w=399&h=300&bih=638&biw=1366&q=matka%20traci%20cierpliwo%C5%9B%C4%87&ved=0ahUKEwjgopq8zfzSAhVGdCwKHcD5AQUQMwggKAMwAw&iact=mrc&uact=8#h=300&imgrc=6sDUmBQpFuc9lM:&vet=10ahUKEwjgopq8zfzSAhVGdCwKHcD5AQUQMwggKAMwAw..i&w=399



poniedziałek, 27 marca 2017

Wiosenne ładowanie akumulatorów


























Tego własnie było mi trzeba. Słonecznego, względnie ciepłego dnia, spędzenia kilku godzin na świeżym powietrzu w towarzystwie mojego Ukochanego Malutkiego Serduszka. Małej chyba też tego trzeba było, bo dziś rozpieszczała mnie swoim dobrym humorem i nieschodzącym z buziaka uśmiechem od ucha do ucha :) dla odmiany od marudzenia, które słyszę od jakiegoś czasu dzień w dzień, od rana do samej nocy...

I co, że od zrobienia kilku kilometrów ból zastanych nóg daje mi się we znaki. I co z tego, że Córce tak się spodobała gonitwa za gołębiami, że ani myślała wracać do domu. Przymknęłam oko nawet na napad histerii przed wejściem do mieszkania, bo mój Mały Buntownik najchętniej chyba by nocował na zewnątrz..

Jak sprawdziłam prognozę pogody to nawet myśleć nie chcę, że miałaby ulec pogorszeniu, bo scenariusz jest bardzo optymistyczny :) około 18 stopni co najmniej do końca tygodnia! :) takie coś to ja poproszę! :) może w końcu trochę kondycję poprawię, już moja Wiercipięta o to zadba, z pewnością ;)

Pociecha się wybiegała, dotleniła, a Mama przede wszystkim naładowała akumulatory. Same korzyści :) 

PS. Córka nie złapała ani jednego gołąbka, mimo, że bardzo się starała, co wywołało Jej niezadowolenie ;) starałam się Ją przekonać, że następnym razem pójdzie Jej lepiej :)

A teraz książka w dłoń, jako kontynuacja miłego popołudnia. Dobranoc :)


sobota, 25 marca 2017

"Nie narzekaj!"















Nie. Ten post nie będzie o tym, jak upierdliwi potrafią być ludzie, którzy mają tendencję do ciągłego narzekania. O tym chyba każdy z nas miał okazję się w życiu przekonać, niektórzy nawet dość dobitnie.

Ten post będzie o ludziach, którzy na Twoje zdanie: "Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu na zewnątrz zrobi się ciepło", odpowiedzą: "Jak będzie ciepło, to będziesz narzekać, że jest za gorąco!". O ludziach, którzy słysząc z Twoich ust: "Padam dzisiaj na twarz, to był ciężki dzień", skomentują: "Nie narzekaj, przecież nie chodzisz do pracy, SIEDZISZ sobie w domu i TYLKO zajmujesz się Dzieckiem, to żadna filozofia, a już na pewno to nie jest ciężka praca".

Zdarzało się i Wam słyszeć takie "przyjemności"? Bo mi jakoś notorycznie się to zdarza! Czy naprawdę narzekam mówiąc, że po kilku miesiącach zimy, której szczerze nie znoszę, fajnie byłoby w końcu ogrzać twarz w ciepłych promieniach wiosennego słońca? Ja widzę to raczej w kategorii wyrażenia własnej opinii, a nie narzekania.

Wkurza mnie, gdy ktoś ciągle głupio i bezsensownie komentuje to, co mówię, a przy tym kreuje siebie na ideał, który w niczym nie widzi problemu, ja natomiast problem robię z każdej pierdoły!

I wiecie co? Zdążyłam się przekonać, że takie osoby to dopiero potrafią narzekać. Przypomina mi się biblijne zdanie: "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem". Najłatwiej jest upominać innych, z siebie robiąc jednocześnie chodzący ideał...

Doceniam to, co mam. Ale czy nie mogę czasami powiedzieć, że coś mi się nie podoba, że fajnie byłoby, jakby było inaczej? Czy to od razu jest powód, żeby usłyszeć, że jest się człowiekiem, któremu wszystko nie pasuje? Nie sądzę...

Świetnie, że niektórzy z Was są tacy idealni, no naprawdę! Gratulacje dla Was za taki nieskończony "optymizm". Oby starczyło Wam go na całe życie... No bo przecież komu jak komu, ale Wam nie przystoi narzekać.

Narzekają tylko tacy, jak my- Idealnie Niedoskonali. U idealnie doskonałych na to nie ma miejsca.

Pozdrawiam i tych pierwszych, i tych drugich.


CIĄGLE narzekająca Idealnie Niedoskonała blogerka z przypadku :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fporadnikpracownika.pl%2Fimages%2Ffx%2Fcrop2%2C1920%2C1080%2C0%2C184%2F101194&imgrefurl=https%3A%2F%2Fporadnikpracownika.pl%2F-narzekanie-w-pracy-jak-wyzbyc-sie-tego-nawyku&docid=hkgLkOxVkvLyfM&tbnid=caOWStdRomOT2M%3A&vet=10ahUKEwiphqetyvLSAhXFDCwKHYqhDC84ZBAzCFgoVjBW..i&w=1920&h=1080&bih=659&biw=1366&q=narzekanie&ved=0ahUKEwiphqetyvLSAhXFDCwKHYqhDC84ZBAzCFgoVjBW&iact=mrc&uact=8#h=1080&imgrc=caOWStdRomOT2M:&vet=10ahUKEwiphqetyvLSAhXFDCwKHYqhDC84ZBAzCFgoVjBW..i&w=1920


 

piątek, 24 marca 2017

O mały włos...




















Dokładnie tyle dzieliło dziś mnie i naszą Córeczkę od tego, aby ten dzień stał się tragicznym. O mały, maleńki włos, a przez jakiegoś idiotę, który nigdy nie powinien siadać za kierownicę, niewinny przedpołudniowy spacer skończyłby się tragedią... :(

Kiedy mama dzwoniła rano, żeby zapytać, co u nas słychać, nie przyznała, że dzwoniła nie bez powodu. Dopiero po wszystkim wyznała mi, że martwiła się, bo śniłam Jej się zapłakana...

Przed południową drzemką Małej, mimo niezbyt przyjemnej pogody, postanowiłam pójść z Nią na krótki "zakupowy" spacer. Do Biedronki miałyśmy 10 minut drogi, biorąc pod uwagę tempo przebierania nogami przez Córkę. I już prawie byłyśmy na miejscu.. Jeszcze tylko 2 przejścia dla pieszych i byłybyśmy u celu.

Zatrzymałyśmy się przed przejściem, czekałyśmy aż samochody przejadą, żeby przejść na drugą stronę. Z lewej jakiś uprzejmy Pan z busa (takich jest teraz coraz mniej) zatrzymał się przed pasami, żebyśmy mogły przejść. Z prawej czysto. No to idziemy... Byłyśmy w połowie pasów, gdy usłyszałam dźwięk klaksonu z busa, który być może uratował nam życie. Zdążyłam się gwałtownie zatrzymać, nie wiedząc o co chodzi. I w tym samym momencie inny samochód postanowił wyprzedzić busa i przejechał centymetry przed nami. Nie widziałam go wcześniej, musiał bardzo szybko nadjechać... Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby zrobiły pół kroku dalej... :( nie chcę myśleć :( a kierowca busa musiał go zauważyć i jedyne, co mógł zrobić w mgnieniu oka, to zatrąbić...

Brakowało tak niewiele... :( nie pamiętam, jak przeszłam na drugą stronę. Po prostu nie pamiętam :( bardzo żałuję, że nie zapamiętałam numerów rejestracyjnych tamtego samochodu albo chociaż większej ilości szczegółów. Po powrocie do mieszkania i dojściu do siebie, postanowiłam zgłosić to na policję. Ale jedyną szansą na znalezienie tego człowieka jest to, że gdzieś w pobliżu całe zdarzenie uchwyciły jakiekolwiek kamery... Oby. Bo może ktoś taki nie powinien siadać za kierownicę! Nigdy.

Mogę jedynie dziękować Bożej Opatrzności, że nad nami wtedy czuwała... Było blisko, tak cholernie blisko... :(

O mały włos...

Takie momenty brutalnie sprowadzają człowieka na ziemię. Żyjemy, mamy tak wiele, ale ciągle nam mało. Chcielibyśmy więcej i więcej. I nagle dzieje się coś, co uświadamia nam, że wystarczy sekunda, ułamek sekundy, i to wszystko, co mamy, może stać się kompletnie bezwartościowe i bezużyteczne...

O mały włos...


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fm.wm.pl%2F2015%2F06%2Forig%2Fprzejscie-dla-pieszych-251800.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmragowo.wm.pl%2F389215%2CWypadek-na-przejsciu-dla-pieszych-62-latka-w-szpitalu.html&docid=Y4jDO_IcjT3ekM&tbnid=hYYTBN2_gE7KcM%3A&vet=10ahUKEwif8Lr1ifDSAhVDXiwKHfHtDD4QMwhVKDIwMg..i&w=533&h=400&bih=638&biw=1366&q=wypadek%20na%20przej%C5%9Bciu%20dla%20pieszych&ved=0ahUKEwif8Lr1ifDSAhVDXiwKHfHtDD4QMwhVKDIwMg&iact=mrc&uact=8#h=400&imgrc=hYYTBN2_gE7KcM:&vet=10ahUKEwif8Lr1ifDSAhVDXiwKHfHtDD4QMwhVKDIwMg..i&w=533



czwartek, 23 marca 2017

Cross? Czemu nie.
















Uwielbiam czytać, ale odkąd na świecie pojawiła się nasza Pociecha, stanowczo zbyt rzadko mam na to czas. I siłę. A szkoda, bo bardzo mi tego brakuje...

Uśmiecham się właśnie na wspomnienie tych chwil, kiedy M. przy różnych okazjach pytał mnie, co chciałabym dostać, np. na urodziny czy imieniny :) notorycznie odpowiadam, że największą przyjemność sprawiłby mi kwiatek albo książka. Mam ogromną satysfakcję patrząc, jak przybywa ich na półce w naszym salonie. A jeszcze większą, gdy mam możliwość je czytać. Ot taki malutki mól książkowy ze mnie chyba :D

Grey już był, a jakżeby inaczej. I zanim rozlegnie się fala wszechogarniającego hejtu, przyznam, że mi ta seria się podobała. Właśnie dlatego sięgnęłam po serię o Crossie :) z czystej ciekawości. A może dlatego, że gdzieś tam w głębi jestem romantyczką i lubię czytać o bezwarunkowej miłości, która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności. Całkiem możliwe :)

No więc sięgnęłam. Pomijając te wszystkie sceny seksu, z których tak wiele osób sobie żartuje, książka wydaje mi się bardzo fajna i czytałam ją jednym tchem, zarywając noce. O czytaniu w dzień mogę zasadniczo tylko pomarzyć. Mój mały Prezes nie daje mi zbyt wiele wolnego ;)

Skupiałam się przede wszystkim na relacjach pomiędzy głównymi bohaterami, bo na to w każdej książce zwracam baczną uwagę. Właśnie to wydaje mi się najciekawsze i najbardziej godne uwagi.

Tak czy siak. Gusta są różne, więc nie będę nikogo przekonywać, żeby sięgnął po tą serię. Ale może kogoś zaciekawiłam. Ja przeczytałam i nie żałuję :)

A teraz gorąca herbata w dłoń, milutka poduszka, ciepły koc i błogie lenistwo! :)

Przyjemnego wieczoru, Idealnie Niedoskonałe! ;)



środa, 22 marca 2017

Dziecko o wiele bardziej, niż nowych zabawek, potrzebuje miłości i uwagi rodziców.


















Dzień jak co dzień. Budzisz się rano i uświadamiasz sobie, że fakt posiadania osobistej gospodyni domowej to był tylko sen. Nie ma to jak kubeł zimnej wody na głowę na dzień dobry. Nie ma lekko. Pomarzyłaś, a teraz do dzieła. Obiad sam się nie ugotuje...

No więc gotujesz ten obiad, no bo co masz zrobić. Niczym błyskawica przebiega Ci przez głowę myśl, że w sumie dzisiaj mogłabyś zrobić sobie święto od garów. Męża i tak dziś ma nie być. 

Zaglądasz w otchłań zamrażarki i widzisz schowaną na dnie pizzę za parę złotych. Hmm, szybki namysł i już wiesz, że dziś skorzystasz z tych zapasów. Uśmiech na twarzy pojawia się sam. Błyskawicznie, I tak samo błyskawicznie znika, gdy dociera do Ciebie, że zapomniałaś o Dziecku. No przecież Jemu nie wciśniesz takiego oszukanego "obiadu". Nie ma takiej opcji.

Zamierzasz więc gotować ten obiad, 2 dania, żeby było na wypasie. Mimo, że zdążyłaś już wyobrazić sobie siebie z filiżanką cieplutkiej kawy, otuloną kocem w ten deszczowy dzień. No cóż, to musi poczekać. I gdy już udało Ci się wyczarować pomidorową czy inny rosół, zaczynają się schody. Maluch postanowił, że dziś ma dzień pt. "Bez mamy ani rusz!". Starasz się być twarda, wymyślasz coraz to nowsze zajęcia dla Pociechy, ale Ona również nie odpuszcza. Po policzeniu 20 razy do 10 dochodzisz do wniosku, że gotowanie obiadu w takich warunkach to mission impossible. Nawet policzenie choćby do tysiąca na nic się zda.

I wtedy przypominasz sobie, że Maluszek w zasadzie je tylko zupki, a na Ciebie wciąż czeka pizza w zamrażarce. Drugie danie możesz sobie darować. Dociera do ciebie, że najważniejsze jest w tym momencie poświęcenie uwagi Szkrabowi. Przecież czas tak szybko mija, nim zdążymy się obejrzeć, nasze Maleństwo dorośnie i o takiej ilości spędzanego razem czasu będziemy mogły tylko pomarzyć.

To właśnie jest najważniejsze. Irytacja, którą w pierwszej chwili wywołuje marudzenie Malca, potrafi zamienić się w zrozumienie Jego potrzeby bliskości i uwagi. Tego wszystkiego nie zastąpią nawet najlepsze, najdroższe zabawki czy markowe ubrania. 

Obiad może poczekać. Pranie i sprzątanie także. Wszystko, co nieistotne, może poczekać. Musi :) bo są sprawy ważne i ważniejsze, a tylko od nas zależy, czy znajdą się na właściwym miejscu w naszej osobistej hierarchii wartości.

Od biedronkowej pizzy chyba jeszcze nikt nie umarł, w każdym razie ja żyję i mam się dobrze. A i Dziecię zadowolone :) czego chcieć więcej? :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fi.iplsc.com%2Frodzice-chca-spedzac-czas-z-dziecmi%2F0005ZKK8EMXXS7MK-C122-F4.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmamdziecko.interia.pl%2Fwychowanie%2Fnews-rodzice-spedzaja-z-dziecmi-coraz-wiecej-czasu%2CnId%2C2286213&docid=Ll5Gp1PXLpsUtM&tbnid=UBlf1kKDZRopVM%3A&vet=10ahUKEwj3r9jTlerSAhVEYpoKHUpLAjAQMwgiKAYwBg..i&w=815&h=543&bih=638&biw=1366&q=rodzice%20sp%C4%99dzaj%C4%85%20czas%20z%20rodzicami&ved=0ahUKEwj3r9jTlerSAhVEYpoKHUpLAjAQMwgiKAYwBg&iact=mrc&uact=8#h=543&imgrc=UBlf1kKDZRopVM:&vet=10ahUKEwj3r9jTlerSAhVEYpoKHUpLAjAQMwgiKAYwBg..i&w=815



wtorek, 21 marca 2017

Zawsze pojawiają się nieproszone. Te bezpodstawne także. Wyrzuty sumienia.

















Są takie dni, kiedy człowiek dobitnie czuje, że coś zdupił. Zdupił na maksa! I na nic zdają się zapewnienia innych, że coś, co się wydarzyło, nie naszą winą przecież jest. Tylko dlaczego dla każdego jest to oczywiste, poza nami samymi?!

Starasz się. Chcesz jak zwykle dobrze. I jak zwykle wychodzi na opak...

Widzisz, że coś się burzy. Sypie się jak polskie drogi. A Ty zaczynasz mieć świadomość, że nie wszystko na tym łez padole zależy od Ciebie. Nie na wszystko masz wpływ. Nie wszystko jesteś w stanie uratować. Niestety. Ja wiem.  Pewne rzeczy toczą się swoim rytmem. Po prostu...

Zaczynasz z tym żyć. Ze świadomością, że możesz tylko bezczynnie stać i patrzeć na rozwój wypadków. Czujesz to. Czujesz, że jest coraz gorzej.

Odcinasz się od tego. Dajesz nogę, bo czujesz, że zwariujesz od tego wszystkiego. Próbujesz żyć swoim życiem. I co z tego, że może wygląda to jak klasyczna ucieczka? Jak chowanie głowy w piach? Zaraz, zaraz. No przecież to wszystko nie zależy od Ciebie. Więc czemu ktoś miałby to uznać za ucieczkę?
Wystarczy, że Ty tak to widzisz...

Przekonujesz siebie, że tak trzeba było. Zaczynasz to wszystko sobie układać. Mentalnie. Żyjesz dalej, potencjalnie jest OK. I nagle to wszystko szlag trafia. Bo dzieje się coś, co sprawia, że wyrzuty sumienia wracają z siłą huraganu co najmniej... I znowu obwiniasz siebie. Za całe zło tego świata wręcz.

I nie dajesz rady... Wiesz, że tego już jest za wiele. Jak zwykle wszystko wyszło, tyle że na odwrót.
I niech sobie mówią, że to nie nasza wina, że to nie przez nas. Wiemy swoje... I cierpimy...

Bezsilność. Właśnie tyle czujesz... A przecież chciałaś/chciałeś dobrze...


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fnieplodnirazem.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2017%2F01%2Fza%25C5%2582amana-kobieta-nieplodnirazem.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fnieplodnirazem.pl%2Falbo-pani-albo-dziecko-po-latach-walki-z-nieplodnoscia-dokonala-wyboru%2F&docid=I3tYN-YHsZUt3M&tbnid=eXrUgZjk-JfMiM%3A&vet=10ahUKEwiMr86vx-jSAhVBYZoKHVFWD60QMwhrKDMwMw..i&w=1778&h=1069&bih=638&biw=1366&q=za%C5%82amana%20kobieta&ved=0ahUKEwiMr86vx-jSAhVBYZoKHVFWD60QMwhrKDMwMw&iact=mrc&uact=8#h=1069&imgrc=eXrUgZjk-JfMiM:&vet=10ahUKEwiMr86vx-jSAhVBYZoKHVFWD60QMwhrKDMwMw..i&w=1778



czwartek, 16 marca 2017

50 przemyśleń Idealnie Niedoskonałej

















Takie mam dzisiaj pozytywne nastawienie do świata, pomimo tych wszystkich kłód po nogami, jakie widzę wokół...

Tym, którzy widząc liczbę 50 pomyśleli o Pięćdziesięciu twarzach Greya, muszę naprostować, że niestety jedno z drugim niewiele ma wspólnego :D

Chodzi o pół stóweczki moich poplątanych rozmyślań, pisania czasami bez ładu i składu i w ogóle, sami wiecie, jak jest ;) każdy, kto to czyta (choćby czasami) powinien być z góry uprzedzony o możliwych skutkach ubocznych czytania tego wszystkiego, serio :D mam tego świadomość!

W życiu bym nie pomyślała, że aż tyle tego będzie. A to, że ostatnio można zaobserwować mniejszą moją aktywność na blogu jest skutkiem tego, że dopiero wczoraj udało mi się wydostać na powierzchnię spod góry pudeł (jakkolwiek dziwnie to brzmi). I wcale nie ułatwia sprawy fakt, że przez cały dzień do mojej nogi (jednej lub drugiej) jest przyczepione blond cudeńko o uroczych niebieskich oczkach :) pomaga mi, że hej! No serio, tak pomaga, że chyba zostanę inicjatorem ustanowienia oficjalnego zakazu pomagania mamusiom przez Dzieciaczki poniżej drugiego roku życia :D choć tak sobie teraz myślę, że lustro mi pomagała myć koncertowo. Ja psikałam płynem, a Ona papier w ręce i mazia w prawo i lewo. Efekt: lustro umyte na błysk. No dobra.. Prawie ;) postanowiłam, że nie będę Jej zniechęcać, jeśli chce pomagać, tak bardzo się starała przecież, moje Serduszko <3 nie da się Jej nie kochać!

No i widzicie? Jak to ja. Przeszłam od Greya, poprzez pisanie o głupotach, do ogarniania przeprowadzkowego bajzlu, a skończyłam na tym, że kocham swoją Córeczkę. Da się? No pewnie, że się da! :D czytanie tego może zaszkodzić :P uprzedzałam!

I wiecie co? Idę spać, bo jakieś cholerstwo się mnie uczepiło od rana... Oby na katarze i bólu gardła się skończyło i nie przeszło na Małą :(

Dobranoc :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.tapetus.pl%2Fobrazki%2Fn%2F179025_pole-slonce-gory-chmury.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.tapetus.pl%2F179025%2Cpole-slonce-gory-chmury.php&docid=GKOrDoIavQWNsM&tbnid=zJn6f8ErpXZTuM%3A&vet=10ahUKEwjT_82__NvSAhXGXCwKHdn5AWo4ZBAzCEQoQTBB..i&w=2560&h=1600&bih=638&biw=1366&q=s%C5%82o%C5%84ce&ved=0ahUKEwjT_82__NvSAhXGXCwKHdn5AWo4ZBAzCEQoQTBB&iact=mrc&uact=8#h=1600&imgrc=zJn6f8ErpXZTuM:&vet=10ahUKEwjT_82__NvSAhXGXCwKHdn5AWo4ZBAzCEQoQTBB..i&w=2560