środa, 29 marca 2017

To ja poproszę milion hektolitrów cierpliwości i trochę sił.




















Ile to już trwa? Niech pomyślę. Kilkanaście dni? A może tygodni? Nie, to już się chyba liczy w miesiącach. Zresztą straciłam rachubę.

Tak w zasadzie to jakie to ma znaczenie? W sumie najważniejsze nie jest to, kiedy to wszystko się zaczęło, ale kiedy wreszcie się skończy. I gdzie leżą granice matczynej wytrwałości. Otóż to! Oto są pytania. Retoryczne, mam wrażenie... :/

Jak żyć?- pytam. Niechże ktoś podpowie podłamanej matce, kiedy nastąpi jakiś przełom i wróci moje spokojne, grzeczne Dziecko, zamiast tego Łobuziaka, który teraz słodko śpi w łóżeczku obok. Bo ja momentami mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, serio!

Mówili, że najtrudniejszy będzie pierwszy rok życia Szkraba. Ale zapomnieli dodać, że później wcale łatwiej nie będzie :D to jak czytanie umowy z pominięciem tego, co jest napisane małym druczkiem. Może więc i to mówili, tylko nie dosłyszałam.

A myślałam, że bunt zaczyna się dopiero u nastolatków... To się wielce zdziwiłam :D

Marzę o tym, żeby pewnego dnia w bardzo, bardzo bliskiej przyszłości obudzić się rano i już na wstępie nie słyszeć marudzenia, ględzenia i płaczu bez powodu. Żebym nie musiała na paluszkach wymykać się z pokoju, chcąc pójść do łazienki czy kuchni, bo tylko takie podchody dają nadzieję, że nie będzie płaczu.

Ledwo wstaniesz z łóżka, a już coś (kochanego!) przykleja Ci się do nogi. Pełne szpiegostwo. I jak tu skorzystać z toalety?! Pomarzyć sobie możesz! A potem wszystko na NIE! Na głowie stajesz, żeby Kapryśnikowi dogodzić. I nic! Równie dobrze mogłabym się przebrać za klauna i tańczyć na rzęsach. Taki sam marny skutek... Nawet to nie zrobiłoby na Małej wrażenia.

Brakuje mi już pomysłów. O cierpliwości to nawet nie wspomnę! Jeśli któregoś dnia nie wyjdę z siebie i nie stanę obok, to można będzie nazwać to cudem.

Też tak macie? Mam egoistyczną nadzieję, że nie tylko mnie Maluch tak skrupulatnie testuje każdego dnia :) w końcu w grupie raźniej ;)

Dużo siły nam życzę, Drogie Mamy :) musimy dać radę, no bo cóż innego nam pozostaje? Nawet, gdybyśmy jednak chciały uciec, to jestem przekonana, że bardzo szybko byśmy wróciły, stęsknione na maksa i gotowe wybaczyć i znieść wszystko! :) czyż nie?! To taki nasz dar :)

W związku z tym, żeby mieć siły na kolejny- zapewne równie niełatwy- dzień, idę spać w te pędy :)
Na koniec dodam jeszcze tylko, że pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że jutro będzie łatwiej...


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fmiastodzieci.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2012%2F10%2FFotolia_56854929_XS-e1455659886846.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmiastodzieci.pl%2Fczytelnia%2Fpomocy-trace-cierpliwosc%2F&docid=UasoR4ciT--wIM&tbnid=6sDUmBQpFuc9lM%3A&vet=10ahUKEwjgopq8zfzSAhVGdCwKHcD5AQUQMwggKAMwAw..i&w=399&h=300&bih=638&biw=1366&q=matka%20traci%20cierpliwo%C5%9B%C4%87&ved=0ahUKEwjgopq8zfzSAhVGdCwKHcD5AQUQMwggKAMwAw&iact=mrc&uact=8#h=300&imgrc=6sDUmBQpFuc9lM:&vet=10ahUKEwjgopq8zfzSAhVGdCwKHcD5AQUQMwggKAMwAw..i&w=399



poniedziałek, 27 marca 2017

Wiosenne ładowanie akumulatorów


























Tego własnie było mi trzeba. Słonecznego, względnie ciepłego dnia, spędzenia kilku godzin na świeżym powietrzu w towarzystwie mojego Ukochanego Malutkiego Serduszka. Małej chyba też tego trzeba było, bo dziś rozpieszczała mnie swoim dobrym humorem i nieschodzącym z buziaka uśmiechem od ucha do ucha :) dla odmiany od marudzenia, które słyszę od jakiegoś czasu dzień w dzień, od rana do samej nocy...

I co, że od zrobienia kilku kilometrów ból zastanych nóg daje mi się we znaki. I co z tego, że Córce tak się spodobała gonitwa za gołębiami, że ani myślała wracać do domu. Przymknęłam oko nawet na napad histerii przed wejściem do mieszkania, bo mój Mały Buntownik najchętniej chyba by nocował na zewnątrz..

Jak sprawdziłam prognozę pogody to nawet myśleć nie chcę, że miałaby ulec pogorszeniu, bo scenariusz jest bardzo optymistyczny :) około 18 stopni co najmniej do końca tygodnia! :) takie coś to ja poproszę! :) może w końcu trochę kondycję poprawię, już moja Wiercipięta o to zadba, z pewnością ;)

Pociecha się wybiegała, dotleniła, a Mama przede wszystkim naładowała akumulatory. Same korzyści :) 

PS. Córka nie złapała ani jednego gołąbka, mimo, że bardzo się starała, co wywołało Jej niezadowolenie ;) starałam się Ją przekonać, że następnym razem pójdzie Jej lepiej :)

A teraz książka w dłoń, jako kontynuacja miłego popołudnia. Dobranoc :)


sobota, 25 marca 2017

"Nie narzekaj!"















Nie. Ten post nie będzie o tym, jak upierdliwi potrafią być ludzie, którzy mają tendencję do ciągłego narzekania. O tym chyba każdy z nas miał okazję się w życiu przekonać, niektórzy nawet dość dobitnie.

Ten post będzie o ludziach, którzy na Twoje zdanie: "Nie mogę się doczekać, kiedy w końcu na zewnątrz zrobi się ciepło", odpowiedzą: "Jak będzie ciepło, to będziesz narzekać, że jest za gorąco!". O ludziach, którzy słysząc z Twoich ust: "Padam dzisiaj na twarz, to był ciężki dzień", skomentują: "Nie narzekaj, przecież nie chodzisz do pracy, SIEDZISZ sobie w domu i TYLKO zajmujesz się Dzieckiem, to żadna filozofia, a już na pewno to nie jest ciężka praca".

Zdarzało się i Wam słyszeć takie "przyjemności"? Bo mi jakoś notorycznie się to zdarza! Czy naprawdę narzekam mówiąc, że po kilku miesiącach zimy, której szczerze nie znoszę, fajnie byłoby w końcu ogrzać twarz w ciepłych promieniach wiosennego słońca? Ja widzę to raczej w kategorii wyrażenia własnej opinii, a nie narzekania.

Wkurza mnie, gdy ktoś ciągle głupio i bezsensownie komentuje to, co mówię, a przy tym kreuje siebie na ideał, który w niczym nie widzi problemu, ja natomiast problem robię z każdej pierdoły!

I wiecie co? Zdążyłam się przekonać, że takie osoby to dopiero potrafią narzekać. Przypomina mi się biblijne zdanie: "Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem". Najłatwiej jest upominać innych, z siebie robiąc jednocześnie chodzący ideał...

Doceniam to, co mam. Ale czy nie mogę czasami powiedzieć, że coś mi się nie podoba, że fajnie byłoby, jakby było inaczej? Czy to od razu jest powód, żeby usłyszeć, że jest się człowiekiem, któremu wszystko nie pasuje? Nie sądzę...

Świetnie, że niektórzy z Was są tacy idealni, no naprawdę! Gratulacje dla Was za taki nieskończony "optymizm". Oby starczyło Wam go na całe życie... No bo przecież komu jak komu, ale Wam nie przystoi narzekać.

Narzekają tylko tacy, jak my- Idealnie Niedoskonali. U idealnie doskonałych na to nie ma miejsca.

Pozdrawiam i tych pierwszych, i tych drugich.


CIĄGLE narzekająca Idealnie Niedoskonała blogerka z przypadku :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fporadnikpracownika.pl%2Fimages%2Ffx%2Fcrop2%2C1920%2C1080%2C0%2C184%2F101194&imgrefurl=https%3A%2F%2Fporadnikpracownika.pl%2F-narzekanie-w-pracy-jak-wyzbyc-sie-tego-nawyku&docid=hkgLkOxVkvLyfM&tbnid=caOWStdRomOT2M%3A&vet=10ahUKEwiphqetyvLSAhXFDCwKHYqhDC84ZBAzCFgoVjBW..i&w=1920&h=1080&bih=659&biw=1366&q=narzekanie&ved=0ahUKEwiphqetyvLSAhXFDCwKHYqhDC84ZBAzCFgoVjBW&iact=mrc&uact=8#h=1080&imgrc=caOWStdRomOT2M:&vet=10ahUKEwiphqetyvLSAhXFDCwKHYqhDC84ZBAzCFgoVjBW..i&w=1920


 

piątek, 24 marca 2017

O mały włos...




















Dokładnie tyle dzieliło dziś mnie i naszą Córeczkę od tego, aby ten dzień stał się tragicznym. O mały, maleńki włos, a przez jakiegoś idiotę, który nigdy nie powinien siadać za kierownicę, niewinny przedpołudniowy spacer skończyłby się tragedią... :(

Kiedy mama dzwoniła rano, żeby zapytać, co u nas słychać, nie przyznała, że dzwoniła nie bez powodu. Dopiero po wszystkim wyznała mi, że martwiła się, bo śniłam Jej się zapłakana...

Przed południową drzemką Małej, mimo niezbyt przyjemnej pogody, postanowiłam pójść z Nią na krótki "zakupowy" spacer. Do Biedronki miałyśmy 10 minut drogi, biorąc pod uwagę tempo przebierania nogami przez Córkę. I już prawie byłyśmy na miejscu.. Jeszcze tylko 2 przejścia dla pieszych i byłybyśmy u celu.

Zatrzymałyśmy się przed przejściem, czekałyśmy aż samochody przejadą, żeby przejść na drugą stronę. Z lewej jakiś uprzejmy Pan z busa (takich jest teraz coraz mniej) zatrzymał się przed pasami, żebyśmy mogły przejść. Z prawej czysto. No to idziemy... Byłyśmy w połowie pasów, gdy usłyszałam dźwięk klaksonu z busa, który być może uratował nam życie. Zdążyłam się gwałtownie zatrzymać, nie wiedząc o co chodzi. I w tym samym momencie inny samochód postanowił wyprzedzić busa i przejechał centymetry przed nami. Nie widziałam go wcześniej, musiał bardzo szybko nadjechać... Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby zrobiły pół kroku dalej... :( nie chcę myśleć :( a kierowca busa musiał go zauważyć i jedyne, co mógł zrobić w mgnieniu oka, to zatrąbić...

Brakowało tak niewiele... :( nie pamiętam, jak przeszłam na drugą stronę. Po prostu nie pamiętam :( bardzo żałuję, że nie zapamiętałam numerów rejestracyjnych tamtego samochodu albo chociaż większej ilości szczegółów. Po powrocie do mieszkania i dojściu do siebie, postanowiłam zgłosić to na policję. Ale jedyną szansą na znalezienie tego człowieka jest to, że gdzieś w pobliżu całe zdarzenie uchwyciły jakiekolwiek kamery... Oby. Bo może ktoś taki nie powinien siadać za kierownicę! Nigdy.

Mogę jedynie dziękować Bożej Opatrzności, że nad nami wtedy czuwała... Było blisko, tak cholernie blisko... :(

O mały włos...

Takie momenty brutalnie sprowadzają człowieka na ziemię. Żyjemy, mamy tak wiele, ale ciągle nam mało. Chcielibyśmy więcej i więcej. I nagle dzieje się coś, co uświadamia nam, że wystarczy sekunda, ułamek sekundy, i to wszystko, co mamy, może stać się kompletnie bezwartościowe i bezużyteczne...

O mały włos...


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fm.wm.pl%2F2015%2F06%2Forig%2Fprzejscie-dla-pieszych-251800.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmragowo.wm.pl%2F389215%2CWypadek-na-przejsciu-dla-pieszych-62-latka-w-szpitalu.html&docid=Y4jDO_IcjT3ekM&tbnid=hYYTBN2_gE7KcM%3A&vet=10ahUKEwif8Lr1ifDSAhVDXiwKHfHtDD4QMwhVKDIwMg..i&w=533&h=400&bih=638&biw=1366&q=wypadek%20na%20przej%C5%9Bciu%20dla%20pieszych&ved=0ahUKEwif8Lr1ifDSAhVDXiwKHfHtDD4QMwhVKDIwMg&iact=mrc&uact=8#h=400&imgrc=hYYTBN2_gE7KcM:&vet=10ahUKEwif8Lr1ifDSAhVDXiwKHfHtDD4QMwhVKDIwMg..i&w=533



czwartek, 23 marca 2017

Cross? Czemu nie.
















Uwielbiam czytać, ale odkąd na świecie pojawiła się nasza Pociecha, stanowczo zbyt rzadko mam na to czas. I siłę. A szkoda, bo bardzo mi tego brakuje...

Uśmiecham się właśnie na wspomnienie tych chwil, kiedy M. przy różnych okazjach pytał mnie, co chciałabym dostać, np. na urodziny czy imieniny :) notorycznie odpowiadam, że największą przyjemność sprawiłby mi kwiatek albo książka. Mam ogromną satysfakcję patrząc, jak przybywa ich na półce w naszym salonie. A jeszcze większą, gdy mam możliwość je czytać. Ot taki malutki mól książkowy ze mnie chyba :D

Grey już był, a jakżeby inaczej. I zanim rozlegnie się fala wszechogarniającego hejtu, przyznam, że mi ta seria się podobała. Właśnie dlatego sięgnęłam po serię o Crossie :) z czystej ciekawości. A może dlatego, że gdzieś tam w głębi jestem romantyczką i lubię czytać o bezwarunkowej miłości, która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności. Całkiem możliwe :)

No więc sięgnęłam. Pomijając te wszystkie sceny seksu, z których tak wiele osób sobie żartuje, książka wydaje mi się bardzo fajna i czytałam ją jednym tchem, zarywając noce. O czytaniu w dzień mogę zasadniczo tylko pomarzyć. Mój mały Prezes nie daje mi zbyt wiele wolnego ;)

Skupiałam się przede wszystkim na relacjach pomiędzy głównymi bohaterami, bo na to w każdej książce zwracam baczną uwagę. Właśnie to wydaje mi się najciekawsze i najbardziej godne uwagi.

Tak czy siak. Gusta są różne, więc nie będę nikogo przekonywać, żeby sięgnął po tą serię. Ale może kogoś zaciekawiłam. Ja przeczytałam i nie żałuję :)

A teraz gorąca herbata w dłoń, milutka poduszka, ciepły koc i błogie lenistwo! :)

Przyjemnego wieczoru, Idealnie Niedoskonałe! ;)



środa, 22 marca 2017

Dziecko o wiele bardziej, niż nowych zabawek, potrzebuje miłości i uwagi rodziców.


















Dzień jak co dzień. Budzisz się rano i uświadamiasz sobie, że fakt posiadania osobistej gospodyni domowej to był tylko sen. Nie ma to jak kubeł zimnej wody na głowę na dzień dobry. Nie ma lekko. Pomarzyłaś, a teraz do dzieła. Obiad sam się nie ugotuje...

No więc gotujesz ten obiad, no bo co masz zrobić. Niczym błyskawica przebiega Ci przez głowę myśl, że w sumie dzisiaj mogłabyś zrobić sobie święto od garów. Męża i tak dziś ma nie być. 

Zaglądasz w otchłań zamrażarki i widzisz schowaną na dnie pizzę za parę złotych. Hmm, szybki namysł i już wiesz, że dziś skorzystasz z tych zapasów. Uśmiech na twarzy pojawia się sam. Błyskawicznie, I tak samo błyskawicznie znika, gdy dociera do Ciebie, że zapomniałaś o Dziecku. No przecież Jemu nie wciśniesz takiego oszukanego "obiadu". Nie ma takiej opcji.

Zamierzasz więc gotować ten obiad, 2 dania, żeby było na wypasie. Mimo, że zdążyłaś już wyobrazić sobie siebie z filiżanką cieplutkiej kawy, otuloną kocem w ten deszczowy dzień. No cóż, to musi poczekać. I gdy już udało Ci się wyczarować pomidorową czy inny rosół, zaczynają się schody. Maluch postanowił, że dziś ma dzień pt. "Bez mamy ani rusz!". Starasz się być twarda, wymyślasz coraz to nowsze zajęcia dla Pociechy, ale Ona również nie odpuszcza. Po policzeniu 20 razy do 10 dochodzisz do wniosku, że gotowanie obiadu w takich warunkach to mission impossible. Nawet policzenie choćby do tysiąca na nic się zda.

I wtedy przypominasz sobie, że Maluszek w zasadzie je tylko zupki, a na Ciebie wciąż czeka pizza w zamrażarce. Drugie danie możesz sobie darować. Dociera do ciebie, że najważniejsze jest w tym momencie poświęcenie uwagi Szkrabowi. Przecież czas tak szybko mija, nim zdążymy się obejrzeć, nasze Maleństwo dorośnie i o takiej ilości spędzanego razem czasu będziemy mogły tylko pomarzyć.

To właśnie jest najważniejsze. Irytacja, którą w pierwszej chwili wywołuje marudzenie Malca, potrafi zamienić się w zrozumienie Jego potrzeby bliskości i uwagi. Tego wszystkiego nie zastąpią nawet najlepsze, najdroższe zabawki czy markowe ubrania. 

Obiad może poczekać. Pranie i sprzątanie także. Wszystko, co nieistotne, może poczekać. Musi :) bo są sprawy ważne i ważniejsze, a tylko od nas zależy, czy znajdą się na właściwym miejscu w naszej osobistej hierarchii wartości.

Od biedronkowej pizzy chyba jeszcze nikt nie umarł, w każdym razie ja żyję i mam się dobrze. A i Dziecię zadowolone :) czego chcieć więcej? :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fi.iplsc.com%2Frodzice-chca-spedzac-czas-z-dziecmi%2F0005ZKK8EMXXS7MK-C122-F4.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmamdziecko.interia.pl%2Fwychowanie%2Fnews-rodzice-spedzaja-z-dziecmi-coraz-wiecej-czasu%2CnId%2C2286213&docid=Ll5Gp1PXLpsUtM&tbnid=UBlf1kKDZRopVM%3A&vet=10ahUKEwj3r9jTlerSAhVEYpoKHUpLAjAQMwgiKAYwBg..i&w=815&h=543&bih=638&biw=1366&q=rodzice%20sp%C4%99dzaj%C4%85%20czas%20z%20rodzicami&ved=0ahUKEwj3r9jTlerSAhVEYpoKHUpLAjAQMwgiKAYwBg&iact=mrc&uact=8#h=543&imgrc=UBlf1kKDZRopVM:&vet=10ahUKEwj3r9jTlerSAhVEYpoKHUpLAjAQMwgiKAYwBg..i&w=815



wtorek, 21 marca 2017

Zawsze pojawiają się nieproszone. Te bezpodstawne także. Wyrzuty sumienia.

















Są takie dni, kiedy człowiek dobitnie czuje, że coś zdupił. Zdupił na maksa! I na nic zdają się zapewnienia innych, że coś, co się wydarzyło, nie naszą winą przecież jest. Tylko dlaczego dla każdego jest to oczywiste, poza nami samymi?!

Starasz się. Chcesz jak zwykle dobrze. I jak zwykle wychodzi na opak...

Widzisz, że coś się burzy. Sypie się jak polskie drogi. A Ty zaczynasz mieć świadomość, że nie wszystko na tym łez padole zależy od Ciebie. Nie na wszystko masz wpływ. Nie wszystko jesteś w stanie uratować. Niestety. Ja wiem.  Pewne rzeczy toczą się swoim rytmem. Po prostu...

Zaczynasz z tym żyć. Ze świadomością, że możesz tylko bezczynnie stać i patrzeć na rozwój wypadków. Czujesz to. Czujesz, że jest coraz gorzej.

Odcinasz się od tego. Dajesz nogę, bo czujesz, że zwariujesz od tego wszystkiego. Próbujesz żyć swoim życiem. I co z tego, że może wygląda to jak klasyczna ucieczka? Jak chowanie głowy w piach? Zaraz, zaraz. No przecież to wszystko nie zależy od Ciebie. Więc czemu ktoś miałby to uznać za ucieczkę?
Wystarczy, że Ty tak to widzisz...

Przekonujesz siebie, że tak trzeba było. Zaczynasz to wszystko sobie układać. Mentalnie. Żyjesz dalej, potencjalnie jest OK. I nagle to wszystko szlag trafia. Bo dzieje się coś, co sprawia, że wyrzuty sumienia wracają z siłą huraganu co najmniej... I znowu obwiniasz siebie. Za całe zło tego świata wręcz.

I nie dajesz rady... Wiesz, że tego już jest za wiele. Jak zwykle wszystko wyszło, tyle że na odwrót.
I niech sobie mówią, że to nie nasza wina, że to nie przez nas. Wiemy swoje... I cierpimy...

Bezsilność. Właśnie tyle czujesz... A przecież chciałaś/chciałeś dobrze...


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fnieplodnirazem.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2017%2F01%2Fza%25C5%2582amana-kobieta-nieplodnirazem.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fnieplodnirazem.pl%2Falbo-pani-albo-dziecko-po-latach-walki-z-nieplodnoscia-dokonala-wyboru%2F&docid=I3tYN-YHsZUt3M&tbnid=eXrUgZjk-JfMiM%3A&vet=10ahUKEwiMr86vx-jSAhVBYZoKHVFWD60QMwhrKDMwMw..i&w=1778&h=1069&bih=638&biw=1366&q=za%C5%82amana%20kobieta&ved=0ahUKEwiMr86vx-jSAhVBYZoKHVFWD60QMwhrKDMwMw&iact=mrc&uact=8#h=1069&imgrc=eXrUgZjk-JfMiM:&vet=10ahUKEwiMr86vx-jSAhVBYZoKHVFWD60QMwhrKDMwMw..i&w=1778



czwartek, 16 marca 2017

50 przemyśleń Idealnie Niedoskonałej

















Takie mam dzisiaj pozytywne nastawienie do świata, pomimo tych wszystkich kłód po nogami, jakie widzę wokół...

Tym, którzy widząc liczbę 50 pomyśleli o Pięćdziesięciu twarzach Greya, muszę naprostować, że niestety jedno z drugim niewiele ma wspólnego :D

Chodzi o pół stóweczki moich poplątanych rozmyślań, pisania czasami bez ładu i składu i w ogóle, sami wiecie, jak jest ;) każdy, kto to czyta (choćby czasami) powinien być z góry uprzedzony o możliwych skutkach ubocznych czytania tego wszystkiego, serio :D mam tego świadomość!

W życiu bym nie pomyślała, że aż tyle tego będzie. A to, że ostatnio można zaobserwować mniejszą moją aktywność na blogu jest skutkiem tego, że dopiero wczoraj udało mi się wydostać na powierzchnię spod góry pudeł (jakkolwiek dziwnie to brzmi). I wcale nie ułatwia sprawy fakt, że przez cały dzień do mojej nogi (jednej lub drugiej) jest przyczepione blond cudeńko o uroczych niebieskich oczkach :) pomaga mi, że hej! No serio, tak pomaga, że chyba zostanę inicjatorem ustanowienia oficjalnego zakazu pomagania mamusiom przez Dzieciaczki poniżej drugiego roku życia :D choć tak sobie teraz myślę, że lustro mi pomagała myć koncertowo. Ja psikałam płynem, a Ona papier w ręce i mazia w prawo i lewo. Efekt: lustro umyte na błysk. No dobra.. Prawie ;) postanowiłam, że nie będę Jej zniechęcać, jeśli chce pomagać, tak bardzo się starała przecież, moje Serduszko <3 nie da się Jej nie kochać!

No i widzicie? Jak to ja. Przeszłam od Greya, poprzez pisanie o głupotach, do ogarniania przeprowadzkowego bajzlu, a skończyłam na tym, że kocham swoją Córeczkę. Da się? No pewnie, że się da! :D czytanie tego może zaszkodzić :P uprzedzałam!

I wiecie co? Idę spać, bo jakieś cholerstwo się mnie uczepiło od rana... Oby na katarze i bólu gardła się skończyło i nie przeszło na Małą :(

Dobranoc :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.tapetus.pl%2Fobrazki%2Fn%2F179025_pole-slonce-gory-chmury.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.tapetus.pl%2F179025%2Cpole-slonce-gory-chmury.php&docid=GKOrDoIavQWNsM&tbnid=zJn6f8ErpXZTuM%3A&vet=10ahUKEwjT_82__NvSAhXGXCwKHdn5AWo4ZBAzCEQoQTBB..i&w=2560&h=1600&bih=638&biw=1366&q=s%C5%82o%C5%84ce&ved=0ahUKEwjT_82__NvSAhXGXCwKHdn5AWo4ZBAzCEQoQTBB&iact=mrc&uact=8#h=1600&imgrc=zJn6f8ErpXZTuM:&vet=10ahUKEwjT_82__NvSAhXGXCwKHdn5AWo4ZBAzCEQoQTBB..i&w=2560



środa, 8 marca 2017

Wyjątkowy dzień

























Święto każdej z nas. Nawet zołz, złośnic, choleryczek, plotkar. Tych upartych, tych wiecznie najmądrzejszych, tych wygadanych. Czepialskich, nadgorliwych, nieustannie marudzących, kapryśnych, aż zanadto poukładanych i zasadniczych też. No bo przecież zołza to też kobieta, choćby najgorsza.

Nie jesteśmy idealne, ale któż jest? A prawda jest jednak taka, że jesteśmy jedyne w swoim rodzaju i niezastąpione, a że przy tym mamy wady.. No cóż, nie można mieć wszystkiego, bo faceci mieliby z nami za dobrze ;)

Takie oto śliczne tulipanki dostałyśmy dziś z Córeczką. Brat okazał się niezawodny :) przykro, że akurat dzisiaj nie ma z nami Męża... Patrzcie i podziwiajcie, jaki ogarnęłam wazon na szybko :D wiedziałam, że czegoś na nowe śmieci zapomniałam kupić. Wazonu właśnie. Ale słoik pepcowy kupiony na zapas zawsze spoko, nigdy nie wiadomo, do czego się przyda :D mi tam pasuje ;) kij z tym, ważne że cudne tulipany cieszą oczy. Aż zatęskniłam za wiosną...

Drogie Panie, czego możemy sobie życzyć z tym dniu? Chyba przede wszystkim nieszwankującego zdrowia, bezgranicznej miłości, bezwarunkowego szczęścia, niekończącego się optymizmu i spokoju ducha, a także końskich sił i zwinności, żeby codziennie omijać wszystkie kłody, jakie życie rzuca gdzie popadnie :) i żeby takie dni zdarzały się częściej. Tak po prostu...

Miło byłoby, gdy taki dzień widniał w kalendarzu częściej, niż raz w roku, prawda? :) tak, wiem. Tylko co na to Panowie? Wyobraziłam sobie teraz Ich reakcję na ten pomysł :D proszą o litość tak samo, jak Ich portfele ;) i z tym właśnie szerokim uśmiechem oddalam się spokojnym krokiem w stronę łóżka...

Dobrej nocy, Idealnie Niedoskonałe :)



wtorek, 7 marca 2017

Coś, na co czekałam z utęsknieniem


















I na co czeka chyba każda Matka. Słowo "MAMA", usłyszane z ust swojego Dziecka. Wyczekane, wytęsknione, upragnione. Nieustannie nasłuchiwane w każdym podobnie brzmiącym słowie, wypowiadanym przez Maluszka.

Doczekałam się kilka tygodni temu, kiedy to Córka zaczęła je wypowiadać świadomie. I delektuję się tym słowem za każdym razem., gdy je słyszę. Nieporównywalnie bardziej, niż najlepszą szarlotką czy przespaną nocą :) if you know, what I mean ;)

Nigdy nie przypuszczałam, że usłyszenie tego słowa z ust własnego Dziecka może wywoływać tak wiele emocji. Ale to właśnie sprawia, że dociera do mnie, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na mnie z racji bycia Mamą.

Uwielbiam każdą wersję słowa "mama". I tą wyczekującą, i tą zniecierpliwioną. I taką smutną, i taką radosną. Proszącą, skruszoną, dziękującą. I tą wypowiadaną prawie przez sen i tą, gdy to ja jeszcze śpię, a moja Córka daje mi do zrozumienia: "Mama wstawaj, no ile to będziesz spała? Ja już wstałam, a śniadania na stole jeszcze nie widzę!" :) i milion innych. Kocham je wszystkie.
Kocham JĄ! :) <3

To jedno słowo potrafi dodać energii do działania i motywacji do pokonywania wszystkich życiowych kłód, rzucanych codziennie pod nogi. Dodaje sił, gdy wszystko wydaje się takie szare i trudne...

Drogie Mamy, czy i Wy tak macie? :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fimg.interia.pl%2Fkartki%2Fnimg%2Fka43064.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fforum.imperiumstylu.pl%2Fviewtopic.php%3Ff%3D71%26t%3D23966&docid=ddH-ArQTMS0P7M&tbnid=o0o0NUVuTMKf0M%3A&vet=1&w=480&h=326&bih=638&biw=1366&q=mama&ved=0ahUKEwj3067Nw7XSAhUHWSwKHXpjAmoQMwhbKCAwIA&iact=mrc&uact=8#h=326&imgrc=o0o0NUVuTMKf0M:&vet=1&w=480



niedziela, 5 marca 2017

Życie do góry nogami, czyli bardzo trudne zmiany...
















No i stało się. Wczoraj. Skończyło się to całe zamieszanie, które towarzyszyło nam od kilku miesięcy. Istny sajgon. Życie w biegu. Trudno mi to nazwać inaczej.

Skończyło się.

Skończył się pewien rozdział. I jedno jest pewne. Już nic nie będzie takie, jak wcześniej...

Przeprowadziliśmy się. Przecież tego właśnie chcieliśmy. Radość sprawiała nam każda drobnostka, która przybliżała nas do wyprowadzki. I co?

I nic...

Od wczoraj czuję, jakbym żyła na jakiejś obcej planecie. W nowym otoczeniu, oderwana od tego wszystkiego, co znałam i co było mi tak bliskie. Trudno mi jest się odnaleźć...

Przed oczami mam ciągle moment zamykania za sobą drzwi mojego rodzinnego domu. I pożegnanie. Łzy, morze łez... :(

Wiem, że powinnam się cieszyć. Ale na ten moment nie potrafię. Przyjdzie na to czas. Póki co, przeżywam... I jedyne, co czuję, to smutek :( jest mi przykro... :(

Cholernie przykro...

Czemu mam wrażenie, że coś się skończyło i już nigdy nie wróci? Zupełnie tak, jakby nastąpił jakiś mały koniec świata. Tak, tak. Taka cienka sztuka ze mnie.. Rozkleiłam się... :(

Ogrom przemyśleń, z których najbardziej dominuje jedno, nieustannie od paru miesięcy- jak ja sobie sama poradzę? Ale cóż... Mam, co chciałam. Pozostaje mi jedynie wierzyć, że ogarnę.

Zostałam sama z Małą. Mój M. musiał już pojechać do pracy... A miał jeszcze dziś i jutro być w domu ech... :/ a więc pierwsza noc tylko z Córeczką przede mną.

Mocy przybywaj!


https://www.google.co.in/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.wroclaw.pl%2Ffiles%2Fcmsdocuments%2F5269026%2F630x350%2Fprzeprowadzka.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.wroclaw.pl%2Fo-matko-przeprowadzka&docid=Zu9OXPV1eSal4M&tbnid=yOZjlprmxcv1XM%3A&vet=1&w=630&h=350&bih=638&biw=1366&q=przeprowadzka&ved=0ahUKEwi75oSChMDSAhVBuSwKHfm7BJ8QMwgxKAAwAA&iact=mrc&uact=8#h=350&imgrc=yOZjlprmxcv1XM:&vet=1&w=630