poniedziałek, 12 grudnia 2016

Matczyny błąd, który wcale nie wywołuje u mnie wyrzutów sumienia

























Mój mały Łobuziak w końcu słodko śpi, a ja- jak podczas każdego usypiania Małej- pluję sobie w brodę, że nauczyłam Ją zasypiać bujając... Nie mogę sobie tego darować, bo to naprawdę potrafi dużo komplikować.

Gdy była maleńka i miewała problemy z brzuszkiem, noszenie na rękach lub każda forma kołysania czy bujania pomagały Jej się uspokoić. Nie powiem, dla mnie kontakt z Dzieckiem był czymś nowym, cudownym, niepowtarzalnym :) więc nosiłam, tuliłam, kołysałam na rękach. Co z tego, że bolały? Przecież Maluszek tego potrzebował. Jasna sprawa! Ale do tego doszło też kołysanie w wózku, nieumyślne (jak np. podczas spacerów) ale i rozmyślne... A później także bujanie w łóżeczku. Skoro to Jej pomagało w zasypianiu, to jak mogłam tego nie robić?

Moje niekiedy lenistwo i zmęczenie po całym dniu też "przyłożyło rękę" do tego wszystkiego, nie zaprzeczam. No bo jeśli wiedziałam, że kołysząc w łóżeczku, Dzieciątko szybciej zaśnie, a i ja nie padnę na twarz po kilku godzinach bezskutecznego usiłowania usypiania bez bujania, to szłam na łatwiznę...

Wiem, że mówili.. Nie noś na rękach, bo się przyzwyczai. Nie kołysz, bo tak się nauczy i później bez tego nie zaśnie.. Bla bla bla...
Złote rady- jak w każdej sytuacji- mnożyły się, jak grzyby po deszczu. No i co z tego?- pytam. Przecież każda Pociecha jest inna. Tak samo, jak inna jest każda mama i Jej metody wychowawcze.

Nie uważam siebie za matkę gorszą od tych, co to Dziecka w taki sposób nie "rozpieszczały". Robiłam to, co czułam. Jeśli to Jej choćby troszeczkę pomagało, to dla mnie było to oczywiste, że powinnam była tak robić. Matka, która dzień w dzień patrzyła, jak brzuszek Jej pociechy na początku troszkę sobie nie radził na tym świecie i nie mogła na to nic poradzić.. Tylko taka matka wie, że czując bezsilność, zrobiłoby się wszystko, żeby Maleństwu ulżyć. Nie żałuję, że poniekąd uzależniłam moją Córkę od takiego sposobu zasypiania. Tak, do ideału matki pewnie mi daleko. Ale przecież ja nie chcę być matką idealną. Wystarczy mi, że będę po prostu dobrą! ;)

Wiem za to, że teraz będę musiała Ją tego oduczyć... I opcje są dwie.

1. Albo zacisnę zęby i pomimo płaczu rozdzierającego matczyne serce będę próbowała na siłę nauczyć Małą zasypiania bez kołysania. Przeraża mnie to, bo wiem, że nie dam rady słuchać płaczu swojego Dziecka, będąc za ścianą, kiedy mogłabym po prostu wejść do pokoju i uśpić Ją, bujając.

2. Albo poczekam, aż sama z tego wyrośnie- tak przynajmniej twierdzi moja mama.

I wbrew pozorom wybór łatwy nie jest.

A może Wy, Drogie Mamy, macie swoje sprawdzone sposoby na skuteczne usypianie Maluszka bez kołysania? Byłabym wdzięczna za każdą propozycję :) i moja Pociecha na pewno też! :)

Czołem :)



2 komentarze :

  1. U nas pomogla "zamiana rol" tzn. Tatus zajal sie wieczornym rytualem (czyli kolacja kapiel czytanie i spac) przez pierwsze dwa dni troche plakal ale szybko zrozumial ze tata go nie wezmie tylko ewentualnie potrzyma za reke. Wtedy z drzemkami w dzien radzilam sobie tak ze bralam go na kolana i czytalam az wkoncu zasypial. Teraz juz zasypia bez problemu sam w swoim pokoju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też fajny pomysł, o czymś podobnym czytałam w Internecie :)

      Usuń