środa, 14 grudnia 2016

Ja też czasami mam zwyczajnie po ludzku dość. Przecież jestem tylko człowiekiem.

















Tak, jak i ja, Ty już pewnie też zdążyłaś zauważyć, że macierzyństwo to nie sielanka. Jak na ironię, no bo przecież bycie matką to najpiękniejsze doświadczenie i najważniejsza życiowa rola.

A Tobie zdarza się mieć dość? Bo mi tak... Jak już zdążyłaś zauważyć, do ideału mi daleko ;)

Ustalmy więc, że są 3 rodzaje "mam dość":

1. Mam straszliwie dość- myślisz realnie o tym, czyby przypadkiem nie wydostać z szafy jakiejś walizki, torby czy choćby torebeczki, nie spakować tam najpotrzebniejszych rzeczy i  nie uciec gdzie pieprz rośnie. Nie zastanawiasz się nad tym, kiedy wrócisz- zastanowisz się będąc na miejscu, w ciszy i spokoju.

2. Mam bardzo dość- chcesz się oddalić, ale nie tak daleko i nie na tak długo, jak w wersji nr 1. W tym celu zamierzasz wybrać sobie pierwszy lepszy cichy kącik i siedzieć w nim w nadziei, że nikt Cię tam nie znajdzie, dopóki sama z niego nie wyczłapiesz. A zwłaszcza, że nie zajrzy tam Twoja Pociecha!

3. Mam po prostu dość- chciałabyś się poddać, ale wiesz, że kto da radę, jak nie Ty? No przecież jesteś mamą, nie możesz od tak się poddać, bo Twój maleńki Skarb Cię potrzebuje. Zaciskasz więc zęby, bierzesz 10 głębokich oddechów- no dobra, niech będzie 40 (umówmy się- 10 to przeważnie za mało!) i jedziesz dalej! Po chwili zastanowienia doznajesz olśnienia, że jednak nie jest tak źle, jak początkowo Ci się wydawało :)

Tak więc jeśli chodzi o mnie, to przerobiłam wszystkie 3 rodzaje "mam dość", zaczynając od pierwszego, o dziwo. Bo dla mnie to właśnie początki były najtrudniejsze i to właśnie wtedy, zalewając się łzami, najchętniej bym się poddała, wymiksowała z tego wszystkiego, bo nie ogarniałam.. Dziś, co najmniej x razy dziennie mam po prostu dość, choć level hard też się jakiś trafi dla odmiany, Wiecie, tak żeby nudno nie było :D ale to, co daje mi moja Córeczka każdego dnia, rekompensuje mi każdy trud :) i ładuje baterie do dalszego działania.

Jesteśmy tylko ludźmi, też mamy granice cierpliwości, choć nasza matczyna miłość ma zdolność ich poszerzania do nieprawdopodobnych rozmiarów <3

Nie miej wyrzutów sumienia tylko dlatego, że czasami coś zwyczajnie Cię przerasta. To się zdarza każdemu, nawet takiej superbohaterce, jak Ty! :) I tak jesteś wyjątkowa, najlepsza! :) bo jesteś matką. I choć czasami brakuje Ci sił, to dajesz swojemu Maluszkowi to, co najcenniejsze- swoją nieskończoną miłość! <3 a wszystko inne z czasem zmieni się na lepsze :) i nawet enty humorek Twojego Dziecka przestanie być dla Ciebie taki męczący, uwierz ;)

Każda z nas ma czasami dość, to żaden wstyd i żadna słabość przyznać się do tego... :) idealna matka nie istnieje, nie daj sobie tego wmówić! :)

Dobranoc :)



Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Ftrickymind.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2015%2F10%2FBaby-Blues1.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Ftrickymind.pl%2Fblog%2F2015%2F10%2F03%2Fbaby-blues-czyli-zlodziej-macierzynstwa%2F&docid=7O6aU1E0tQGTiM&tbnid=BztwlQjvlT7rfM%3A&vet=1&w=460&h=288&bih=589&biw=1366&q=baby%20blues&ved=0ahUKEwjcsuKZx_TQAhVFiywKHZ4VBhU4ZBAzCCEoHzAf&iact=mrc&uact=8#h=288&vet=1&w=460




wtorek, 13 grudnia 2016

Prawdziwi Dziadkowie to dla Dziecka prawdziwy skarb!


















Dziadkowie. Nie bez powodu mówi się, że pozwalają swoim Wnukom na znacznie więcej, niż pozwalali swoim Dzieciom. Tak, to zdecydowanie prawda! :) ale przecież to ich zaleta, czyż nie? 

Jako rodzice jesteśmy odpowiedzialni za ustalanie zasad i wyznaczanie granic. Ale to właśnie Dziadkowie patrzą na wszystko z nieco innej perspektywy, z odrobiną dystansu i z ogromem doświadczenia, jakiego nam jeszcze brakuje. Jeśli są rozsądnymi i mądrymi życiowo osobami, to nigdy nie będą wbrew nam przesuwać ustalonych przez nas granic ani wprowadzać własnych, Będą liczyć się z naszym zdaniem i naszymi zasadami, ewentualnie serdecznie podszeptując nam, że może gdzieś jednak popełniamy błąd.

No dobra. Pogadałam sobie. A teraz powiedzmy sobie szczerze- ideałów nie ma. Ale czy to znaczy, że to źle? Sama mam to szczęście, że mogłam się przekonać, jak to jest mieć babcię. I wiecie, co cenię sobie w Niej najbardziej? Nie to, że była skłonna pozwolić mi na więcej, niż rodzice, ale właśnie to, że nigdy mnie nie oceniała i zawsze wysłuchała. Zawsze miała dla mnie czas i ocean cierpliwości. I jeszcze to, że nigdy przy Niej nie czułam, że muszę dosięgnąć do jakiejś wysoko ustawionej poprzeczki.. Po prostu mnie kochała i kocha nadal. Dlatego jest Ona jedną z najważniejszych osób w moim życiu!

Tacy właśnie są prawdziwi Dziadkowie- bezwarunkowo kochają swoje Wnuki! :) tego nie jest w stanie zastąpić nic innego..

Jednak choć Babcie mam dwie, to tylko o jednej z Nich myślę zawsze z czułością i miłością. I tylko jedną z Nich uznaję za Babcię. Wybaczcie, ale bycie Babcią to coś więcej, niż tylko tytuł. Trzeba to potwierdzać swoją miłością... A to już nie każdy potrafi...

Jest też druga strona medalu. Ciągle słyszę, jak ludzie narzekają, że Dziadkowie rozpieszczają Ich Pociechy w stopniu wielce przesadnym, podważają zdanie rodziców, buntują Dzieci przeciwko ustalonym zasadom.. Umówmy się- tak być nie powinno. Nasze Dzieci to nasza sprawa i mamy prawo do tego, żeby wychowywać Je po swojemu, a nie po dziadkowemu. Trzeba to uszanować.

Moje Dzieciątko ma na szczęście 2 Babcie i 2 Dziadków. Wszyscy nieba by Jej przychylili i kocham Ich za to, ale nie przesłania mi to świata na tyle, żebym nie zauważyła, że niekiedy na zbyt wiele Małej pozwalają. A Ona- mała Spryciulka- bardzo szybko uczy się to wykorzystywać... Dlatego z taktem, delikatnie, acz stanowczo, zwracam Im czasami uwagę, gdy coś mi się nie podoba, ponieważ nie chcę, żeby Córka weszła mi niebawem na głowę i żeby uważała mnie za tą gorszą, która nigdy na nic nie pozwala, w odróżnieniu od Dziadków...

Cieszę się, że Obie mamy możliwość przekonać się, jak to dobrze mieć Dziadków... :) bo tego nie zastąpią żadne skarby tego świata! Tego nie da się kupić, wygrać na loterii czy wymarzyć. Może dlatego jest to tak wyjątkowo cenne... :) i niepowtarzalne! :)


Za wszystkich Najukochańszych, Prawdziwych Dziadków- abyście żyli wiecznie! :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.radiownet.pl%2Fsystem%2Fpost%2Fmulti_posts%2Favatars%2F121647%2Flarge%2Fdziadkowie%2520i%2520wnuki.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.radiownet.pl%2Fpublikacje%2Fpomoc-dziadkow-dobro-luksusowe&docid=v2urOrhFiW4keM&tbnid=OeXHjwvMjiB6hM%3A&vet=1&w=480&h=320&bih=638&biw=1366&q=dziadkowie%20z%20wnukami&ved=0ahUKEwjm0_rEhvLQAhVMVywKHXlkAykQMwgeKAIwAg&iact=mrc&uact=8



poniedziałek, 12 grudnia 2016

Matczyny błąd, który wcale nie wywołuje u mnie wyrzutów sumienia

























Mój mały Łobuziak w końcu słodko śpi, a ja- jak podczas każdego usypiania Małej- pluję sobie w brodę, że nauczyłam Ją zasypiać bujając... Nie mogę sobie tego darować, bo to naprawdę potrafi dużo komplikować.

Gdy była maleńka i miewała problemy z brzuszkiem, noszenie na rękach lub każda forma kołysania czy bujania pomagały Jej się uspokoić. Nie powiem, dla mnie kontakt z Dzieckiem był czymś nowym, cudownym, niepowtarzalnym :) więc nosiłam, tuliłam, kołysałam na rękach. Co z tego, że bolały? Przecież Maluszek tego potrzebował. Jasna sprawa! Ale do tego doszło też kołysanie w wózku, nieumyślne (jak np. podczas spacerów) ale i rozmyślne... A później także bujanie w łóżeczku. Skoro to Jej pomagało w zasypianiu, to jak mogłam tego nie robić?

Moje niekiedy lenistwo i zmęczenie po całym dniu też "przyłożyło rękę" do tego wszystkiego, nie zaprzeczam. No bo jeśli wiedziałam, że kołysząc w łóżeczku, Dzieciątko szybciej zaśnie, a i ja nie padnę na twarz po kilku godzinach bezskutecznego usiłowania usypiania bez bujania, to szłam na łatwiznę...

Wiem, że mówili.. Nie noś na rękach, bo się przyzwyczai. Nie kołysz, bo tak się nauczy i później bez tego nie zaśnie.. Bla bla bla...
Złote rady- jak w każdej sytuacji- mnożyły się, jak grzyby po deszczu. No i co z tego?- pytam. Przecież każda Pociecha jest inna. Tak samo, jak inna jest każda mama i Jej metody wychowawcze.

Nie uważam siebie za matkę gorszą od tych, co to Dziecka w taki sposób nie "rozpieszczały". Robiłam to, co czułam. Jeśli to Jej choćby troszeczkę pomagało, to dla mnie było to oczywiste, że powinnam była tak robić. Matka, która dzień w dzień patrzyła, jak brzuszek Jej pociechy na początku troszkę sobie nie radził na tym świecie i nie mogła na to nic poradzić.. Tylko taka matka wie, że czując bezsilność, zrobiłoby się wszystko, żeby Maleństwu ulżyć. Nie żałuję, że poniekąd uzależniłam moją Córkę od takiego sposobu zasypiania. Tak, do ideału matki pewnie mi daleko. Ale przecież ja nie chcę być matką idealną. Wystarczy mi, że będę po prostu dobrą! ;)

Wiem za to, że teraz będę musiała Ją tego oduczyć... I opcje są dwie.

1. Albo zacisnę zęby i pomimo płaczu rozdzierającego matczyne serce będę próbowała na siłę nauczyć Małą zasypiania bez kołysania. Przeraża mnie to, bo wiem, że nie dam rady słuchać płaczu swojego Dziecka, będąc za ścianą, kiedy mogłabym po prostu wejść do pokoju i uśpić Ją, bujając.

2. Albo poczekam, aż sama z tego wyrośnie- tak przynajmniej twierdzi moja mama.

I wbrew pozorom wybór łatwy nie jest.

A może Wy, Drogie Mamy, macie swoje sprawdzone sposoby na skuteczne usypianie Maluszka bez kołysania? Byłabym wdzięczna za każdą propozycję :) i moja Pociecha na pewno też! :)

Czołem :)



sobota, 10 grudnia 2016

Taka inna szarlotka!
















To będzie pierwszy taki smakowity post, ale miejmy nadzieję, że nie ostatni :)
Ta szarlotka może nie jest dietetyczna, ale z pewnością jest warta grzechu- wiem, co mówię! :)


A oto przepis:


Ciasto:
-2,5 szkl. mąki tortowej
-1 szkl. cukru pudru (ja daję 3/4 szkl. i jest ok)
-5 żółtek
-1/2 kostki masła
-1/2 kostki margaryny
-łyżeczka proszku do pieczenia

Z podanych składników należy zarobić ciasto, podzielić na 2 części i każdą z nich upiec. Przed włożeniem do piekarnika ciasto trzeba ponakłuwać widelcem.

Masa jabłkowa:
-2 kg szarych renet lub innych jabłek, wg uznania (ja daję takie, jakimi w chwili pieczenia dysponuję)
-1 galaretka- smak wg uznania
-cukier kryształ do smaku

Jabłka prażymy (lub jak kto woli-smażymy), pod koniec dodajemy cukier i galaretkę, chwilkę mieszamy.

Masa śmietanowa:
-śmietana 30% 500 ml
-fix do śmietany
-ok. 3 łyżki cukru pudru (ilość wg uznania)

Śmietanę ubijamy z fixem, dodajemy cukier do smaku.

Beza:
-5 białek
-30 dag cukru kryształu

Białka ubijamy, aż powstanie sztywna piana, dodajemy cukier i jeszcze chwilkę ubijamy.


Jak to poskładać? :)

Ciasto -> masa jabłkowa -> ciasto -> masa śmietanowa -> beza

I gotowe! :) przepis nie jest skomplikowany, a zrobienie tego placuszka nie wymaga tak dużo czasu, jak mogłoby się na początku wydawać.
Serdecznie polecam! :)


SMACZNEGO! :)



piątek, 9 grudnia 2016

Wyładowując się na innych, nie rozwiązujemy swoich problemów














Siedzisz sobie spokojnie, korzystasz z chwili, że świat na chwilę o Tobie zapomniał i niczego od Ciebie nie chce. Taka chwila zdarza się rzadko, więc wręcz się nią delektujesz. I nagle Twój święty spokój najnormalniej w świecie jasny szlag trafia, bo komuś przyszło do głowy popsuć Ci humor. Serio?

Każdy z nas ma problemy. I ja , i Ty.. Ale to nikomu nie daje prawa do tego, żeby wyżywać się na innych, którzy za cholerę na coś takiego nie zasłużyli. Nauczmy się sami rozwiązywać nasze problemy, zamiast w naszych bliskich szukać sobie kogoś w rodzaju "worka treningowego", na którym możemy się wyładować za nasze niepowodzenia lub po prostu gorszy dzień. Przecież nie chcielibyśmy sami być takim workiem, no nie?

I słowo daję, najgorsze co można usłyszeć od innej osoby po tym, jak właśnie ktoś Ci nawtykał za niewinność, to to, żeby udać, że się tego wszystkiego nie słyszało, żeby się NIEPOTRZEBNIE (!) nie denerwować, bo cholerykowi zaraz przejdzie, bo miał gorszy dzień, bo coś tam... Sratata! Bo niby dlaczego to my mamy dostawać rykoszetem? Gdzie tutaj jakaś sprawiedliwość, choćby odrobinę? Bo ja nie widzę..

Jeśli Wy też znacie osoby, którym przydałoby się podarować przenośny "nieszkodliwy rozładowywacz złych emocji", to jest to znak, że może warto pomyśleć nad petycją do NFZ z prośbą o refundację takiego wynalazku ;) w celu dbania o dobre samopoczucie tych niewinnych oczywiście :) taka minimalizacja szkód, rozumiecie..

Mój dobry humor ulotnił się tak szybko, jak moja Córka, gdy poprosiłam o pozbieranie rozrzuconych na cały dom klocków... Wyczuwacie zmowę? Ja też :) ale co zrobić? Może pozbiera z moją pomocą ;) za to dobrego humoru tak łatwo odzyskać się nie da, a i żal po wszystkim pozostanie, bo też mam swoje uczucia i nie ma we mnie zgody na takie traktowanie. Kategorycznie NIE!


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Frankingi24.pl%2Fimages%2FM_images%2Fmowiaca-kobieta.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Frankingi24.pl%2Frozne%2F782-10-rzeczy-ktorych-facet-nie-powinien-robic-kobiecie.html&docid=ZEYZPuNcyvxV2M&tbnid=DPPJ2P1X1_XuiM%3A&vet=1&w=700&h=350&bih=638&biw=1366&q=kobieta%20krzyczy%20na%20kogo%C5%9B&ved=0ahUKEwjkotPAwuXQAhUGdCwKHV9xBc0QMwhZKDYwNg&iact=mrc&uact=8#h=350&vet=1&w=700



czwartek, 8 grudnia 2016

Tak Ją kocham!

















Córka niedawno zasnęła, na co z niecierpliwością czekałam. Przytulania przed snem było tyle, że to chyba był dzień szczególnej łaskawości mojego Dziecka wobec mnie :) zastanawiam się, czym sobie dzisiaj na to zasłużyłam ;) a może Malutka po prostu wyczuła, że dziś jest jeden z tych dni, kiedy bardziej niż zwykle potrzeba mi takiego drobnego gestu? Kto wie.. Zdążyłam się już przekonać, że nawet takie Maluszki czują dużo więcej, niż mogłoby się nam-dorosłym- zdawać. Tak czy siak- pomogło! :)

Jeszcze wietrzenie stópek podczas snu w jakże stylowych, będących na czasie bałwankowych skarpetkach :) <3

Taka ze mnie matka, że kocham swoją Pociechę, ale lubię też moment, kiedy ta oto Pociecha wieczorem zamyka w końcu swoje niebieskie oczka :) a ja wreszcie mam chwilę dla siebie! :) taki malutki matczyny egoizm :D w ramach odreagowania założyłam słuchawki na uszy.. Dziś tylko muzyka! :) choćby przez chwilę..

Dobrej nocy :) oby była dłuuuuga! :D

wtorek, 6 grudnia 2016

Niech ten dzień trwa






















Cóż powiedzieć..
Serce się raduje, patrząc, jak Dzieci potrafią się cieszyć z wizyty Świętego Mikołaja :) moja Maleńka jest tak zajęta bawieniem się nowymi zabawkami, że czuję, jakbym Dziecka w domu nie miała :) cieszę się, cieszę i korzystam z tego, bo wiem, że długo to nie potrwa.. ;) ale radość jest ogromna, to na pewno! :)

A co z nami- mamami na pełen etat? :) może nasze "dobre uczynki" też gdzieś tam widzi jakiś Święty Mikołaj? Możliwe :)

A tymczasem czekając na Niego, największym prezent dla mnie jest uśmiech mojej Pociechy :)

Zarówno tym obdarowywanym, jak i tym, którzy obdarowują życzę przede wszystkim miłości, szczęścia, radości i wszelkiej pomyślności w zdrowiu! :)

Cieszmy się z tych małych rzeczy, bo gdy nauczymy się takie dostrzegać, to każdy drobny gest i każdy dany nam dzień stanie się naszym maleńkim, prywatnym cudem. Wtedy zauważymy, że Mikołajki mogą być codziennie, a nie tylko 6. grudnia. I tego nam właśnie życzę! :)

Niech tak się stanie!! :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fi.wp.pl%2Fa%2Ff%2Fjpeg%2F21276%2Fprezent_mikolaj_jup_550.jpeg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwiadomosci.wp.pl%2Fkat%2C1347%2Ctitle%2CKto-dostaje-prezenty-w-dniu-sw-Mikolaja%2Cwid%2C10638454%2Cwiadomosc.html&docid=G9eiyio8xg5ULM&tbnid=3ytj_Z-AI84BmM%3A&vet=1&w=550&h=454&bih=638&biw=1366&ved=0ahUKEwilzOqfx-DQAhWEFSwKHQJ7Cbo4yAEQMwhEKD4wPg&iact=mrc&uact=8



poniedziałek, 5 grudnia 2016

Nie jestem matką idealną, ale staram się być dobrą


























Starasz się. Każdego dnia się starasz! Bez względu na to, czy masz na to siłę i ochotę. Bez względu na to, jak to widzą inni. Po prostu zwlekasz rano tyłek z łóżka i robisz swoje, mechanicznie, każdego dnia to samo. W kółko.

Wszystkiego musiałaś nauczyć się od podstaw, od zera. Każda z nas kiedyś musiała pierwszy raz wziąć Maleństwo w ramiona, nakarmić, przewinąć, przebrać, wykąpać. Uspokoić, gdy płakało, uśpić.. I miliony miliardów innych rzeczy. Pokazywali, jak to się robi. Ciocie Dobra Rada mnożyły się wokół Ciebie w zastraszającym tempie, każda miała swoje "sprawdzone i najlepsze" metody na wszystko. Pękała Ci głowa, żeby te wszystkie "złote rady" zapamiętać, bo nigdy nie wiadomo, która i kiedy może się przydać.

Aż w końcu czujesz, że ogarniasz, Może trudno to jeszcze nazwać perfekcyjnie wykonaną robotą, ale poziom, na jakim opanowałaś wykonywanie podstawowych czynności, zaczyna Cię zadowalać. Co prawda Twoja Pociecha tak szybko rośnie, że zaraz znowu zauważysz, że pojawia się potrzeba nauczenia czegoś nowego, ale to już przecież nie taki trud, jak na początku. Wszystko idzie gładko.. No powiedzmy...

I kiedy już zaczynasz patrzeć na siebie, jak na dobrą matkę, którą każdego dnia z całych sił starasz się być, nagle ktoś postanawia Ci pokazać, że wcale taka dobra w tym swoim prywatnym macierzyństwie nie jesteś. Że tylko Ci się wydawało. I co z tego, że nie zaczyna się zdania od "że"? Wolno mi.

No bo przecież co to za sztuka być matką?- powiedzą. Oczywiste, że każda to potrafi... Taaa, jasne. Ironią jest, gdy coś takiego słyszy się od innej matki. Ja będąc nią, nie potrafię powiedzieć, że bycie matką to żadna sztuka. To największe wyzwanie i największa odpowiedzialność na świecie. I trzeba się tego uczyć przez całe życie.

Ale najgorzej, gdy ktoś, pomimo Twoich codziennych wysiłków i starań powie Ci, że tak naprawdę niewiele umiesz, niewiele wiesz i nawet nie potrafisz się zająć Dzieckiem, jak należy.. I nie chodzi nawet o to, że solidnie powinęła Ci się noga i zasłużyłaś na krytykę. Nie. Po prostu ktoś chciał Ci dopiec i zrobił to w najgorszy z możliwych sposobów. Zachwiał Twoją wiarę w siebie jako matkę. Sprowadził Cię do parteru niszcząc wszystko to, co zdążyłaś osiągnąć do tej pory...

Powiem Wam jedno, Nigdy nie można dać sobie wmówić czegoś takiego, gdy kocha się swoje Dzieciątko i każdego dnia toczy się bój o to, by było Ono szczęśliwe i czuło się kochane.
Ja pozwoliłam dać sobie wmówić coś takiego... I wiecie co? Nigdy nic mnie nie powaliło na kolana tak bardzo, jak to...

Każdy może popełnić błąd, ale to nie przekreśla nas jako matki. Codziennie dajemy z siebie wszystko, aby wychować nasze Skarby najlepiej, jak umiemy, I nikt nie ma prawa tego kwestionować!


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fs3.party.pl%2Fstyl-zycia%2Fdom%2Fdziecko%2Fsmutna-kobieta-z-dzieckiem-330050-article_v2.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fparty.pl%2Fporady%2Fdom%2Fdziecko%2Fnie-kocham-swojego-dziecka-czy-to-normalne-97138-r1%2F&docid=9ewLsK7VstLjWM&tbnid=_rYPWk-F-01EJM%3A&vet=1&w=410&h=544&bih=589&biw=1366&ved=0ahUKEwjg4PzV993QAhXD7xQKHeU-CnMQMwhYKDQwNA&iact=mrc&uact=8