Dawno tutaj nie zaglądałam.. A gdy wracam, to wracam z mnóstwem pytań. Chyba przede wszystkim do siebie.
Jak często zdarza Wam się sytuacja, gdy nie zastanawiacie się nad konsekwencją swoich zachowań? Sytuacja, gdy nie zastanawiacie się nad tym, jak Wasze emocje i drobne gesty wpływają na ludzi, którymi się otaczacie?
Wcale nie muszę cofać się pamięcią zbyt daleko, aby jak w filmie zaczęły mi przeskakiwać przed oczyma klatki pełne rozmaitych sytuacji, które mogłabym wrzucić do jednego worka i podpisać go dość wymownie- BYŁO PRZESRANE.
Czy w takich momentach ktokolwiek z nas myśli o tym, żeby się uśmiechać? Pokażcie mi chociaż jedną taką osobę. W nosie mamy wtedy uśmiechy. Albo i głębiej. W dupie mamy też to, czy ktoś usłyszy nasze darcie, mowę, której daleko do poezji, albo trzaskanie w myślach drzwiami tak głośne, że zdawać by się mogło, że myśli te słyszą ludzie na sąsiedniej ulicy, jakby to w ogóle było możliwe.
Gdyby w takich chwilach ktoś znienacka powiedział do nas "uśmiechnij się", to prędzej niż uśmiech dostałby... w zęby ;) albo przynajmniej wykład na temat tego, czego nie należy mówić do osoby, której aktualne ciśnienie wynosi od 300 wzwyż- tak dla własnego dobra ;)
Ale serio...
Tak to już często bywa, że o tych dobrych momentach zapominamy dopóki tych kiepskich nie jest na tyle, abyśmy zatęsknili za każdą chwilą, w której było dobrze, bo było po prostu normalnie.
A teraz inaczej. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak bardzo ludzie zwracają uwagę na to, czego u Was nie widzą? Zagwostka. Ja się nie zastanawiałam. Przyjmowałam za pewnik, że oceniamy to, co widzimy, a nie to, czego nie widzimy, a chcielibyśmy widzieć.
MAMO, BĄDŹ TAKA UŚMIECHNIĘTA. ZAWSZE.
Pięć słów. Tylko pięć słów. A siła rażenia potężna. Może dlatego, że padły z ust trzylatka, mojego trzylatka. O godzinie dwudziestej z minutami świat jakby na chwilę się zatrzymał. A może ktoś walnął mnie w głowę, tylko nie zdążyłam zauważyć? Bez znaczenia, efekt był identyczny.
Zaczęłam się zastanawiać, jak to jest możliwe, że wpadł na coś takiego. Zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę bywają dni, że uśmiecham się tak rzadko, że taki Maluch zdołał to zauważyć? Czy tak bardzo potrafią mnie zdominować te gorsze momenty, że brakuje sił na uśmiech? A może czasem brakuje powodów, żeby się uśmiechać? A co, jeśli tylko mi się wydaje, że brakuje? Może czasami ich nie widzę, bo nie staram się szukać?
Nie wiem. A może wiem?
Uświadomił mi natomiast to, o co pytałam Was na początku. Zdałam sobie sprawę z tego, w jak ogromnym byłam błędzie uważając, że nie słucha tego, co mówię, i nie patrzy na to, co robię ani jak się zachowuję.
Patrzy. Obserwuje. Widzi. I wyciąga wnioski. Jeśli to nie jest wystarczający powód, żeby częściej się uśmiechać, to co miałoby nim być?
Nie wiem. A może wiem? A Wy wiecie?
Tego Wam życzę- uśmiechu :)
https://nakrecenisloncem.pl/codziennosc/usmiech-dnia/