niedziela, 18 października 2020

Moje serce w dwóch światach

 














"Zanim się pojawiłeś"

Pierwsza część doprowadziła mnie do łez. Najpierw tych, które spływają po policzku ze śmiechu. A na końcu tych, które ze śmiechem nie mają nic wspólnego. Rozbrajała mnie główna bohaterka, pozytywnie zakręcona dziewczyna zakochana w rajstopach w żółte paski, totalnie niekonwencjonalna, dla której zdanie "Nie da się" zdaje się nie istnieć. Dzielna i niepoddająca się do samego końca w walce o ocalenie ukochanego człowieka.

"Kiedy odszedłeś"

Drugiej części udało się mnie zaskoczyć i sprawić, że zmierzyłam się z nią, choć nie mogłam przeboleć zakończenia pierwszej. Wydawało mi się, że będzie "niekompletna", już nie taka sama bez Willa. Myślałam, że nic nie sprawi, że "przełknę" Jego decyzję, której nie zmienił nawet pomimo tego, że całkiem niespodziewanie dostał od życia coś najważniejszego.

"Moje serce w dwóch światach"

Tę część dopiero zaczynam, i choć nadal brakuje mi Willa, to jestem bardzo ciekawa, jak Lou wykorzysta swoją szansę, by żyć pełnią życia i nigdy się nie poddawać, wychodząc poza schematy i będąc zawsze sobą. Jednego już jestem pewna- Lou jest cały czas tak samo mocno pozytywna i jedyna w swoim rodzaju, mimo tego, przez co przeszła. Jestem też pewna tego, że "na końcu" będzie mi Jej brakować. Jej oraz Jej siły.

Póki co zachęcam, żeby wkręcić się w tą historię, bo z wielu powodów warto :)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz