"Jasne, że tak"- dokładnie to chciałabym móc napisać. Ale guzik prawda. Syropy, tabletki i znowu całe mnóstwo syropów, gdziekolwiek nie spojrzysz. Właśnie tak wyglądał cały nasz miniony tydzień... Te 3 syropy rano, tamten koniecznie do szesnastej, i jeszcze jeden wieczorem, do kompletu 2 razy dziennie inhalacja, a to wszystko razy dwa! Bo niestety, i jeden Maluch i drugi "załapał się" na ten maraton.
Kombinacja- poziom zaawansowany. Przemyt syropów w coca-coli, a antybiotyku w jogurcie. Zanim na to wpadłam, to pierwszego dnia byłam przekonana, że za Chiny Im tego wszystkiego nie wcisnę. Serio, nic tylko usiąść i płakać. Do tego ciągle 39 stopni u Miśka, które udawało się zbić tylko na chwilkę, po czym od nowa gorączka. Niepewność lekarza, który mówił, że to prawdopodobnie wina jakiejś wirusówki i czekanie, czy po trzech dobach gorączka w końcu ustąpi, potwierdzając diagnozę. Ustąpiła... Misiek zaczął nabierać sił. Ulga nie do opisania.
Z naszej "pochorowanej" trójki tylko Majka była zadowolona, że jest chora, bo jak to powiedziała: "Mamusiu, jak ktoś jest chory to nie idzie do przedszkola, prawda?". I wszystko jasne... ;) Doznawała cudownego ozdrowienia tylko na chwilę rano i wieczorem, gdy nadchodził czas przemycania antybiotyku. Wtedy to oświadczała mi z pełnym przekonaniem, że już dobrze się czuje, nic Jej nie jest i dlatego nie musi już wypijać syropu :D widzicie? Wyzdrowiała na sam widok lekarstwa :D
A tak serio, to w tamtym momencie kończyły się żarty i zaczynał płacz Jej, a czasem prawie i mój, gdy za Boga nie chciała przyjąć antybiotyku, bo mówiła, że jest obrzydliwy.
I tak oto miała tygodniowe wolne od przedszkola, i możecie się tylko domyślać, jak bardzo była "zadowolona" dziś rano, maszerując tam. Bunt, płacz i jeszcze raz płacz. Zaczynam sądzić, że Ona się nigdy nie pogodzi z tym, że trzeba śmigać do przedszkola...
Październik, jak widać, kończymy z takim samym "przytupem", z jakim zaczęliśmy wrzesień, i jak sobie w tym momencie przypomniałam słowa lekarza z zeszłotygodniowej wizyty, że uodparnianie się Dzieci może potrwać nawet pół roku, to mam ochotę uciekać w podskokach oknem gdzie pieprz rośnie! Pół roku?! Serio?! Ja już chcę wiosnę! Poproszę...
Niech zdrówko będzie z Wami! :) może i do nas w końcu dla odmiany trafi ;)
Zdjęcie dzięki:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz