piątek, 30 września 2016

Jak dobrze przygotować się do bycia mamą?


















Otóż nie mam bladego pojęcia :) zastanawiam się, czy do macierzyństwa w ogóle da się przygotować, a co dopiero czy można to dobrze zrobić ;)

Osobiście nie przeczytałam ani jednego poradnika ze złotymi radami dla przyszłych mam. Nie czułam takiej potrzeby, choć wydaje się to niesłychanie dziwne biorąc pod uwagę, że praktycznie nie miałam do czynienia z tak maleńkim dzieckiem, nawet nie miałam okazji takiego maluszka trzymać w ramionach. Uznałam, że żadna książka nie przygotuje mnie tak naprawdę na to, co przede mną :) bo wszystko wychodzi "w praniu". Wszystkiego trzeba uczyć się od podstaw, a umiejętności praktycznych nie zdobędziemy po przeczytaniu kilku poradników czy forów internetowych.

Wydaje mi się, że to, co byśmy tam przeczytały, i tak mogłoby okazać się niewystarczające w zderzeniu z rzeczywistością :) a ta bywa trudna, oj tak. Ale wszystko jest do przejścia :) czasami warto po prostu zaufać własnej intuicji i zdrowemu rozsądkowi, albo poprosić o radę jakąś kobietę, która ma w tej kwestii doświadczenie. Nie zapominajmy jednak, że to przede wszystkim my, jako rodzice, decydujemy o naszym dziecku :)

Z mojej strony wszystkim przyszłym mamom mogę z pełnym przekonaniem polecić książkę, którą odkryłam jakieś 2 tygodnie temu. Anna Dydzik i Jej książka "Nieperfekcyjna mama" to dla mnie hit! :) już kiedyś pisałam, że zaczynam Ją czytać :) naprawdę jest genialna! Zupełnie jakbym widziała samą siebie i moją codzienność, moje codzienne matczyne rozterki i problemy, i radości. Autorka pokazuje prawdziwą rzeczywistość z perspektywy matki, niczego nie ubarwia, nie idealizuje. Pisze, jak jest :) i w genialny dla mnie sposób uświadamia nam- mamom- że nie musimy być idealne, żeby być dobrymi matkami :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2F1.bp.blogspot.com%2F-KcZ7EbssNE8%2FVWYBNJBuxtI%2FAAAAAAAABEw%2F16iEcU_JLNA%2Fs1600%2FIMG_3515.JPG&imgrefurl=http%3A%2F%2Fzozolkowamama.blogspot.com%2F2015%2F05%2F5-ksiazek-dla-kobiet-w-ciazy-czyli-co.html&docid=-MuTN3AoshCoxM&tbnid=ViCj-ZfmhWjmVM%3A&w=1600&h=1054&bih=638&biw=1366&ved=0ahUKEwifqbGC3bbPAhWDdpoKHQPfAy0QMwhXKDIwMg&iact=mrc&uact=8



czwartek, 29 września 2016

Tak się właśnie zastanawiam, ile wspólnego z "urlopem" ma urlop wychowawczy...














No chyba raczej na pewno nic! Ktoś, kto wymyślił taką nazwę dla naszej "przerwy" od pracy zarobkowej (a co jest teraz naszą codzienną ciężką pracą!), naprawdę miał fantazję, serio :D

Wbrew temu, co wydaje się niektórym zarówno Panom, jak i sporej części niebędących w temacie Pań, my- mamy- naprawdę nie czujemy się, jakbyśmy były na jakimkolwiek urlopie. Ta nazwa zakrawa na ironię.

Sprzątanie, pranie, gotowanie, marudzenie, ząbkowanie, cudowanie i ulubione ostatnio zajęcie mojej Małej- nie jem i koniec kropka. No po prostu oszaleć można! Wiem, że znajdą się mamy, które czytając to pomyślą, że wszystko jest kwestią dobrej organizacji czasu. Że wszystko da się zrobić, wszystko ogarnąć, a jednocześnie mieć czas dla Dzieciątka i jeszcze dla siebie. A na koniec dnia nie pada się na twarz ze zmęczenia, tylko tryska energią. To ja bym bardzo poprosiła w takim razie o mądre rady, jak można to zrobić, bo ja nie ogarniam ;)

Dla mnie chwilą, którą mam ochotę celebrować każdego dnia, jest moment, gdy nie słyszę tupotu małych stópek, widzę za to zamknięte oczka i słyszę miarowy oddech Małej. Oo tak, w końcu chwila luzu dla Matki Polki :) okazuje się jednak, że z zamiaru przeczytania ciekawej książki pozostaje tylko zamiar :) bo chęci do czytania zamieniają się w chęć do położenia się nareszcie spać i spania byle do południa (uzgadniam to z Córeczką każdego wieczoru, ale jakoś rano zmienia plany, Urwisek kochany) :)

Życzę zatem każdej mamie, żeby na tym jakże zacnym "urlopie" miała jak najwięcej okazji do odpoczynku i mnóstwa czasu dla siebie ;) jak urlop, to urlop :D


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fs.babyonline.pl%2Fi%2Fkobieta-zmczenie-pranie-mama-ARTICLE_MAIN-26354.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fbabyonline.pl%2Fkolejna-ciaza-a-urlop-wychowawczy-czy-nalezy-sie-zasilek-macierzynski%2Curlop-macierzynski-artykul%2C17086%2Cr1p1.html&docid=VFamwUOC3lluTM&tbnid=gCwTYs28cO8vHM%3A&w=620&h=300&bih=638&biw=1366&ved=0ahUKEwjc6s3rrLXPAhXhZpoKHa5CDQsQMwg9KBUwFQ&iact=mrc&uact=8



środa, 28 września 2016

Matka też kobieta


















Tak jest, Drogie Panie! :) my- mamy- nie przestajemy być kobietami będąc mamami :)

Zapomnijmy o wyidealizowanym obrazie matki, w którym kobieta ma perfekcyjny makijaż, fryzurę jakby prosto od fryzjera, zrobiony u kosmetyczki manicure dostosowany do zakładanych danego dnia eleganckich ubrań, wypucowane mieszkanie i jeszcze idealnie dopieszczone Dzieciątko. Jesteśmy ludźmi, a nie robotami! :) nie miejmy kompleksów, oglądając w telewizji śniadaniowej czy innym programie, w gazecie lub w internecie, perfekcyjne mamy, które zawsze mają wszystko zrobione na tip-top. Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy złymi matkami tylko dlatego, że akurat nie zdążyłyśmy albo nie miałyśmy siły umyć poklejonej podłogi, na której co rusz widać ślady dziecięcej aktywności. Nie jesteśmy gorszymi matkami tylko dlatego, że zwyczajnie nie chciało nam się dzisiaj pomalować paznokci, bo wolałyśmy się po prostu położyć do góry brzuszkiem i odetchnąć ;)

Ale z drugiej strony wiele osób wyobraża sobie matkę jako kobietę, która powinna chodzić w wyciągniętych, poplamionych dresach, bez makijażu, z włosami w nieładzie.. Tymczasem matka to też kobieta. Takie już jesteśmy, że potrzebujemy czasami dobrze wyglądać, tak po prostu same dla siebie, by lepiej się poczuć i nieco dowartościować :) nawet jeśli miałybyśmy tak chodzić "po domu".

To, że matka "tylko" siedzi w domu i "tylko" wychowuje dziecko, nie wychodząc zbyt często z domu, nie oznacza, że nie ma prawa fajnie się ubrać, zrobić delikatnego makijażu czy zaprezentować się w krwiście czerwonych paznokietkach :) przecież nam też coś się od życia należy! ;)

Wiem z własnego ograniczonego matczynego doświadczenia, że taka "terapia", jak ja to nazywam, potrafi czasami zdziałać cuda. Pomaga to matce dostrzec w niej kobietę, a nie tylko mamę.

Dlatego właśnie przynajmniej raz na jakiś czas każda z nas powinna mieć możliwość się wypięknić, wystroić i- zostawiając swoje Maleństwo w najlepszych rękach- po prostu wyjść z domu, żeby poczuć się także kobietą! :)

Bo trzeba być zadowoloną, szczęśliwą kobietą, żeby być fajną, spełnioną mamą :)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fblogowypamietnik.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2014%2F08%2F103e417c360fb44f4c5f4bb1064fe4cd_e1a062.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fblogowypamietnik.pl%2Ftag%2Fkosmetyki%2F&docid=BO3fy68rDZV4mM&tbnid=2FBJvps13lzVhM%3A&w=662&h=442&bih=589&biw=1366&ved=0ahUKEwiY74nZmrLPAhXBXCwKHT34A_o4rAIQMwgcKBowGg&iact=mrc&uact=8



wtorek, 27 września 2016

Macierzyństwo uczy, jak cieszyć się małymi rzeczami


















Właśnie tak :) właśnie tak mi się wydaje, odkąd moje życie z trybu "normalnego" przestawiło się na tryb "mama" :)

1. Zaczęłam doceniać, jak bardzo wartościowa potrafi być każda chwila tylko dla siebie- oo tak! Każda minuta na wagę złota :) nie żebym nie lubiła spędzać czasu z moją Małą, ale chyba każda matka potrzebuje chwili wytchnienia, żeby czasami nie zwariować i naładować baterie ;)

2. Wypicie ciepłej kawy nigdy nie sprawiało mi takiej przyjemności, jak ostatnimi czasy, serio :) wcześniej zupełnie tego nie doceniałam :) może dlatego, że ostatnio ciągle piję "mrożoną".. Widzicie, nawet taki banał może wywoływać uśmiech na twarzy :D

3. Nigdy tak bardzo nie cieszyłam się z przespanej nocy, jak od momentu, gdy w pobliżu śpi nasz kochany Budzik :) "szczodrość" Małej w tej kwestii jest nie do przewidzenia :)

4. Wyjście z domu, choćby tylko na szybkie zakupy, cieszy jak wyjazd na kilka dni w jakieś fajne miejsce. Słowo daję, jak się siedzi całymi dniami w domu z Dzieciątkiem, to człowiek zaczyna doceniać każdą możliwość "wymknięcia" się z domu, choćby do spożywczaka i nawet jeśli tylko na 15 minut ;) ale za to po powrocie do domu bateria podładowana na 95% i zapas nowych sił na resztę dnia ;)

5. Jeszcze bardziej doceniam każdą chwilę spędzoną ze znajomymi czy rodziną. Przy Dziecku brakuje czasu na wszystko, a ja wręcz zauważyłam, że przestałam być dobrym towarzystwem do spotkań i kompanem do rozmów. No bo o czym ciekawym można pogadać z kobietą, której codzienność kręci się wokół opieki nad Maleństwem? Jasne, że o niczym... Zwłaszcza, że jak na razie jako jedyna z towarzystwa mam Dzieciątko, a niewiele osób jest chętnych na to, żeby napić się ze mną kawy podczas gdy ciągle biegam za Małą i muszę poświęcać uwagę także Jej. Właśnie dlatego każde takie spotkanie jest bezcenne :)

6. I pewnie jeszcze kilka "małych rzeczy" mogłabym wymienić, ale przede wszystkim cieszę się z każdego uśmiechu, z każdego dnia bez niemiłych niespodzianek, z każdej chwili spędzonej z Malutką i Mężem! :) Bo to sprawia ogromną radość i czyni mnie szczęśliwą, tak po prostu, tak bezwarunkowo :) na przekór wszystkiemu, co każdego dnia próbuje mi pokazać, jak ciężko jest być mamą... :)


"Ciesz się małymi rzeczami, bo może kiedyś obejrzysz się za siebie i zdasz sobie sprawę, że były to rzeczy wielkie!"- Robert Brault.



Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2F4.bp.blogspot.com%2F-ODdTMImvSUs%2FVV4LmXghBdI%2FAAAAAAAAP1k%2F0d0zPYnbCu0%2Fs640%2F966_min.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fmanufaktura-radosci.blogspot.com%2F2015%2F05%2Fszczescie-cieszyc-sie-bardziej.html&docid=0dKmOcU6zeJ-MM&tbnid=IkgDapry7uRUNM%3A&w=595&h=397&bih=638&biw=1366&ved=0ahUKEwiXk5O83a_PAhUHCiwKHdwqCcAQMwhoKEQwRA&iact=mrc&uact=8



czwartek, 22 września 2016

Matka też człowiek i jak każdy ma prawo czasami sobie ponarzekać



















Idealna matka powinna być doskonała w każdym calu, a nawet w każdej jednej setnej milimetra. Ale bycie, albo raczej dążenie do bycia ideałem matki, nie musi wcale oznaczać, że jest się dobrą matką. Idealni ludzie nie istnieją, a Ci, którzy się za nich uważają, w moich oczach emanują obłudą na kilometr. W macierzyństwie również nie chodzi o to, by być perfekcyjną. Nie musimy mieć na błysk posprzątanego domu, nie musimy każdego dnia wyglądać jak z okładki drogiego czasopisma, nikt nas nie zmusi do tego, żebyśmy zawsze miały szeroki uśmiech na twarzy i tryskały świetnym humorem. Nie musimy wszystkim nadskakiwać, nie musimy starać się być niezastąpione.

Mamy prawo sobie ponarzekać, popłakać, możemy mieć chwile słabości, bo jesteśmy tylko ludźmi :) każdego dnia wykonujemy kawał dobrej roboty, często robimy tyle rzeczy jednocześnie, że choć w teorii mamy tylko dwie ręce, to w praktyce jest tak, jakbyśmy miały ich z dziesięć ;) niech jakiś mężczyzna spróbuje to wszystko ogarnąć. Drodzy Panowie, byłoby Wam naprawdę trudno ;)

Patrząc wstecz, na początki mojego matkowania, muszę przyznać, że płakałam do poduszki dosłownie każdego dnia. Kompletnie nie ogarniałam, czułam się tak, jakby ktoś mnie rzucił na baaaardzo głęboką wodę i powiedział: "Dasz radę, przecież każda kobieta daje". Jednak bynajmniej nie to chciałam wtedy słyszeć. Zmęczona po porodzie, obolała, nieumiejąca nakarmić dziecka jak należy... Malutka bardzo dużo płakała, naprawdę brakowało mi sił. Na Męża liczyć nie mogłam, z racji Jego pracy. Płakałam z braku sił, z braku snu, ze zmęczenia, z bezradności, z niemożności uspokojenia Dzieciątka i jeszcze pewnie milion pięćset sto dziewięćset innych powodów było. Szczerze mówiąc, ciężko było mi wtedy dostrzegać całą paletę pięknych barw macierzyństwa. Jeśli mam być zupełnie szczera, to dopiero wtedy, gdy było już blisko do skończenia przez Córeczkę roczku, zaczęłam naprawdę czuć się bezwarunkowo szczęśliwa jako matka. Kocham moją Małą od dnia, gdy dowiedziałam się o ciąży. Ale przytłoczyło mnie to wszystko na początku i potrzebowałam mnóstwo czasu, aby nauczyć się nowej roli i poczuć się w niej na tyle pewnie, żeby brać z macierzyństwa pełnymi garściami :)

A teraz już nie płaczę, jestem silniejsza, pewniejsza :) cieszę się każdym dniem, każdą chwilą spędzoną z moim Maleństwem :)

Jak powiedział kiedyś Rudyard Kipling: "Bóg nie mógł być wszędzie i dlatego stworzył mamy" :)

Nie dajmy sobie nigdy wmówić, że jesteśmy złymi matkami tylko dlatego, że nie jesteśmy idealnie doskonałe.


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.tatento.pl%2Fmedia%2Fcache%2Fthumb716x495%2Fautouploads%2Fgallery%2Fgallery56151d06e5ec18.75989164.jpeg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.tatento.pl%2Fa%2F992%2Frodzice%2Fwychowanie%2Fciaza%2Fpolog-bez-bolu&docid=JV7Ltq-yzq6O9M&tbnid=kXllriB91FQB_M%3A&w=716&h=495&bih=638&biw=1366&ved=0ahUKEwjt7aCs2KPPAhWDkywKHVQWCxk4rAIQMwhjKGEwYQ&iact=mrc&uact=8



środa, 21 września 2016

A ja zrobiłabym to tak...














Jak często każda z nas słyszy te słowa? Codziennie, a może nawet kilka lub kilkanaście razy w ciągu godziny? Czy my naprawdę jesteśmy aż tak kiepskie w naszym rodzicielstwie, że trzeba nas nieustannie prowadzić za rękę? Kochamy i szanujemy swoje mamy, mniej lub bardziej lubimy czy tolerujemy nasze teściowe, ale czy to daje im prawo do pouczania nas na każdym kroku? Do kwestionowania naszych metod wychowawczych? Nie sądzę ;)

Ja mam ten komfort i jednocześnie dyskomfort, że mieszkam ze swoimi rodzicami. Jestem im wdzięczna za każdą formę pomocy z ich strony, co przy małym dziecku bardzo się przydaje. Nie jestem niewdzięczną córką, która zawsze znajdzie sobie powód do narzekań. Ale szlag mnie czasami trafia, gdy ciągle słyszę, że coś robię nie tak, jak zrobiłaby to moja mama czy teściowa. Z całym szacunkiem dla nich, ale mam prawo do swojego zdania i chciałabym moje Dziecko wychować po swojemu, nawet jeżeli parę razy się przy tym potknę. Na tym przecież polega macierzyństwo. Nie chcę być idealną mamą. Chcę być mamą, która zapewni swojemu Dziecku szczęśliwe dzieciństwo i da Mu tyle miłości, troski i bezpieczeństwa, że kiedyś moje Maleństwo będzie mogło to przekazać dalej :) cudownie jest mieć dziadków, dlatego wiele uwag od Nich po prostu przyjmuję, wysłuchuję i staram się nie komentować, Przez grzeczność i niechęć do konfliktów, bo szkoda na to życia. Wiem, że moja mama uważa, że skoro wychowała dwójkę dzieci, to ma większe doświadczenie. Wiem i szanuję to. Ale nie może robić wszystkiego za mnie...

Coś, czego na pewno nie zapomnę, to jeden dzień, niedługo przed chrzcinami Córeczki. Chciałam pojechać do fryzjera, bo nie byłam od kilku miesięcy. Potrzebowałam choć chwili dla siebie, pierwszej od porodu. Zostawiłam Malutką z Mężem. Gdy wróciłam, usłyszałam od Niego, że jak tylko pojechałam, to mama przybiegła do Nich na górę i powiedziała półgłosem, niby do Małej, ale Mąż też to słyszał, że taka ze mnie matka, że zamiast siedzieć z Niunią w domu, to ja wolałam pojechać sobie do fryzjera. Tego, co wtedy poczułam, nie zapomnę nigdy. Zabolało, bardzo... Że niby fryzjer był ważniejszy od mojego Dzieciątka... Jak Ona, dorosły człowiek i doświadczona matka, mogła pomyśleć i powiedzieć coś takiego? Dawno nikt słowami tak bardzo mnie nie zranił... To jakby wbić nóż w serce i przekręcić. Na wstępie macierzyństwa usłyszeć coś takiego... Kocham moją mamę bardzo, ale to trudno mi Jej wybaczyć. Nigdy Jej nie powiedziałam, że o tym wiem. I pewnie nigdy nie powiem, nic by to nie zmieniło. Ale bardzo często komentowała na boku, że wolę jechać na zakupy czy gdzieś, zamiast siedzieć w domu. A ja już niekiedy nie mogłam wytrzymać od siedzenia w domu, czułam się jak w klatce, zwariować można...

Musimy być silne i stanowcze, warto słuchać mądrych rad, ale nie można dać sobie wejść na głowę. Nie możemy pozwolić na to, by ktoś nam wmówił, że złe z nas matki tylko dlatego, że chcemy nasze Dzieci wychować po swojemu, inaczej niż chcieliby nasi rodzice czy teściowie. Bo kochamy swoje Dzieciątka nad życie i chcemy dla nich jak najlepiej :) i na pewno zrobimy to dobrze, docenimy każdą dobrą radę i będziemy za nią wdzięczne :)

Niech moc będzie z nami ;)


Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/search?q=gdy+dziadkowie+sie+wtracaja&biw=1366&bih=638&source=lnms&tbm=isch&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwjc28OZoqHPAhUhDJoKHc_2BeYQ_AUIBigB&dpr=1#imgrc=MQpUoO1J_192vM%3A

wtorek, 20 września 2016

Coś o mnie :)


... a przynajmniej tak mi się wydaje, sądząc po tytule ;) świeżynka od Anny Dydzik- "Nieperfekcyjna mama". Będę się dzielić wrażeniami po przeczytaniu. Liczę po cichu na to, że po tej lekturze przestanę tak krytycznie oceniać siebie i uznam, że może jednak nie tylko ja jestem idealnie niedoskonała zarówno jako matka, jak i kobieta.. ;)

Zdecydowanie powinnyśmy uwierzyć w siebie, bo wykonujemy każdego dnia kawał dobrej (ba- znakomitej!), roboty, w czym zastąpić nas nie może nawet najlepszej klasy robot (przynajmniej jak na razie) :)

A zatem książka w dłoń i pod koc :) moja chwila tylko dla siebie :)

Dobranoc!



poniedziałek, 19 września 2016

A później urodziło im się dziecko i żyli długo i szczęśliwie...

Znaleziony obraz

Jak się okazuje, nie zawsze jest to takie oczywiste...

Kiedy zaszłam w ciążę, zaczynałam trzeci rok studiów i od kilku miesięcy byłam szczęśliwą mężatką. Ciąża była dla nas obojga zaskoczeniem, bo choć bardzo chcieliśmy mieć Dziecko i była to nasza świadoma decyzja, to jednak nie spodziewaliśmy się, że tak szybko zobaczymy upragnione 2 kreski na teście ciążowym ;) zdumienie było tak samo wielkie w przypadku moim, jak i Męża. Tego momentu nie zapomnę chyba nigdy!

Miesiące mijały, brzuszek rósł wraz z każdym centymetrem naszego Maleństwa :) skończyłam studia, obroniłam się w pierwszym terminie, a 2 tygodnie później na świat przyszła nasza ukochana Córeczka :) nie mogliśmy się Nią nacieszyć, nasze małe-wielkie Szczęście! ;) <3

Malutka wywróciła cały nasz świat do góry nogami, zmieniła wszystko ;) przewartościowała pewne rzeczy, zmusiła do stawienia czoła nowej rzeczywistości. Musieliśmy się nauczyć żyć od nowa, po nowemu :) najtrudniejsze jednak było to, jakie zmiany zaszły między mną i Mężem, w naszej relacji. Wraz z cudem nowego życia jakby rykoszetem "oberwało" nasze małżeństwo. Oddaliliśmy się od siebie, zaczęło nam brakować dla siebie czasu. Skończyły się wspólne wyjścia, wyjazdy... Niekiedy nie było sił nawet na rozmowę. Nasze maleństwo od początku dawało nam popalić, zwłaszcza mi, bo Męża ciągle nie było. Była nieustannie pochłonięta Małą i wszystkim, co Jej dotyczyło. Musiałam w dużej mierze liczyć sama na siebie. Problemy Córki z brzuszkiem, ciągły płacz, nieprzespane noce. Czułam się i wyglądałam jak zombi, nie w głowie było mi jeszcze "nadskakiwanie" Mężowi na każdym kroku. Bardzo szybko się od siebie oddaliliśmy. Mąż poczuł się mniej ważny, odsunięty na boczny tor... Wiem, że to w bardzo dużej mierze moja wina. Nie powinnam była do tego dopuścić. Ale z drugiej strony- czy można winić kobietę za to, że na początku macierzyństwa może się w tym wszystkim po prostu pogubić? Czy w tym całym zmęczeniu i szoku, jaki przeżywa widząc, jak bardzo zmienia się Jej świat, musi starać się być idealną, podręcznikową żoną? A może to Mąż powinien wykazać się nadludzką (?) wyrozumiałością i być dla Niej wsparciem, dodawać sił i otuchy, mimo wszystko?

Gdybym znała odpowiedzi na te pytania, zwłaszcza na początku mojego macierzyństwa, pewnie nie doprowadziłabym do sytuacji, w której mój Mąż poczuł się "tym drugim". A nigdy Nim dla mnie nie był. Był i jest tak samo ważny, jak nasza Córka. Musiało dojść do wielu rozmów, wielu przepłakanych wieczorów i wielu kłótni- tak, kłótni- abyśmy zrozumieli (zwłaszcza ja), że coś musi się zmienić. Że ja muszę się zmienić. Że muszę znaleźć w tym wszystkim czas także na bycie żoną, a nie tylko matką, że Mąż potrzebuje mnie tak samo, jak nasze Dzieciątko, choć jest już duży i bardziej samodzielny ;)

Nie da się tego rozdzielić od tak, teraz wiem, że przede mną długa droga i wiele, wiele pracy nad sobą. Ale staram się, próbuję. Muszę... Zaniedbałam Męża, nasze małżeństwo, które jest dla mnie świętością.

Dziecko zawsze powinno być owocem miłości dwojga ludzi i dopełnieniem ich szczęścia. Ale potrafi też wiele zmienić w naszym życiu w sposób, który niekiedy wymyka nam się spod kontroli. I choć nie jest to łatwe, a owo szczęście czasami zakrapiane jest łzami (nie tylko łzami radości), to jednak warto i trzeba walczyć o to, żeby ten maleńki Cud był zwieńczeniem miłości i największym Skarbem, a nie powodem, przez który ludzie się od siebie oddalają.

Miłości się nie dzieli- trzeba ją mnożyć :) niech nasi Mężczyźni nie czują się zepchnięci na boczny tor po narodzeniu Dziecka. Starajmy się znaleźć dla Nich choć chwilę w tym wszystkim. Niech wiedzą, że nadal Ich kochamy i nie stali się mniej ważni niż Dzieciątko :)

Nie ma nic lepszego dla Dziecka, niż szczęśliwi i kochający się Rodzice! ;)




Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=http%3A%2F%2Fwww.deon.pl%2Fgfx%2Fdeon%2Fpl%2Fdefaultaktualnosci%2F43%2F64%2F1%2Fd1559774343.jpg&imgrefurl=http%3A%2F%2Fwww.deon.pl%2Finteligentne-zycie%2Fwychowanie-dziecka%2Fart%2C64%2Cbladzic-moga-tylko-dzieci-rodzice-nigdy.html&docid=WmyEFwRj_EAnWM&tbnid=ObaEpulPT4ka1M%3A&w=676&h=448&bih=638&biw=1366&ved=0ahUKEwjmzKbPnZzPAhXJ2SwKHa2mCaQ4ZBAzCA4oDDAM&iact=mrc&uact=8#h=448&imgdii=ObaEpulPT4ka1M%3A%3BObaEpulPT4ka1M%3A%3Bw-bl6sEDj0FpTM%3A&w=676



czwartek, 15 września 2016

Zaczynamy! :)

To mój pierwszy dzień na blogu, waham się, czy w ogóle powinnam się tym zajmować. Ale myślę sobie, że jeśli choćby jednej osobie poprawię humor, podniosę na duchu lub uda mi się coś doradzić, to będzie warto ;)

Dlaczego zdecydowałam się na założenie bloga? Bo przekonałam się, jak trudną rolą jest bycie mamą, jak ciężko jest, gdy największy Skarb, jakim jest Dzieciątko, wywraca z dnia na dzień nasze życie do góry nogami :) i wiem, jak ważne jest wsparcie innych, a także kontakt z ludźmi i światem, który po urodzeniu Maleństwa staje się mocno ograniczony. Dla mnie właśnie blog jest taką formą kontaktu z innymi ;)

Jeżeli masz tak, jak ja- zapraszam na mojego bloga :) może razem się "pośmiejemy" albo ponarzekamy? :) w grupie łatwiej! :)