środa, 20 stycznia 2021

Maaaaaamoo!

 












Mama. Chyba najpiękniejsze słowo na świecie. Tak wiele znaczy. Tak z utęsknieniem czeka się, żeby usłyszeć je z ust swojego Maluszka. Chwila, gdy ono padnie, jest nieporównywalna z niczym innym.

Wtedy ma się przekonanie graniczące z pewnością, że będzie nas to równie mocno ruszać za każdym razem. Wydaje nam się, że nigdy nie opadnie otoczka wzruszenia i "świętości" tej chwili.

Czy w takim razie jest możliwe, żeby zdarzyła się sytuacja, kiedy mamy wrażenie, że nie wytrzymamy w danej chwili już ani jednego więcej "maaaaaaaaaaamoo"? Jest możliwe... Story of my life.

Dzieci wstały przeziębione. Humory mieli podłe, wszystko Im nie pasowało. Ja nie lepsza, bo w nocy spali mniej, niż napłakałby kot. W takich chwilach żałuję, że nie ma mnie w dwóch egzemplarzach, bo byłoby jak znalazł. Oczywiście żegnaj przedszkole, wiadomix. Czyli zapowiada się cudowny dzień, na plus działa tylko to, że jeszcze nie rozłożyło mnie, do kompletu. Z naciskiem na zakichane  "jeszcze".

Mają mnie na każde zawołanie przez cały niekończący się (mam wrażenie) dzień, biegam jak kot z pęcherzem między jednym i drugim a wszystkimi rzeczami, które proszą się o ogarnięcie. To jest dzień, kiedy wiem, że ciepłej kawy to się raczej nie napiję. Zrobili klasyczny zabawkowy pierdolnik w jednym pokoju, po czym poszli robić podobny w drugim. Zanim przekopałam się przez pierwszy i jeszcze nie zauważyłam sajgonu w drugim, Oni byli już w kuchni. Misja ta sama. A ja zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle jest sens to ogarniać, czy może lepiej wykopać tunel pośrodku, żeby tylko dało się przejść między pomieszczeniami. Robota głupiego. Taki sam rezultat jak zawracanie Wisły kijem.

I powie mi ktoś, że chorzy, że słabi. Ja się pytam, po czym to niby widać, skoro energii to Im nie brakuje na pewno kurde! W odróżnieniu ode mnie.

Wiecie, kiedy nie wytrzymałam? Mniej więcej wtedy, gdy po kolejnej sprzeczce o zabawkę (bądź inną równie "ważną" rzecz) przestało mnie kręcić bycie mediatorem tej Dwójki i chciałam najzwyczajniej w świecie w spokoju skorzystać z toalety. Wchodzę, zamykam za sobą drzwi.. I to byłoby na tyle spokoju. Bo pod drzwiami słyszę "maaaaaaaaaamoo, bo On mi to, a Ona mi tamto". Dla jednych to byłaby kropla w morzu, ale dla mnie wczoraj była to kropla, która przelała czarę.

Powiedzieć, że w tamtym momencie bardzo chciałam wyjść z domu SAMA chociaż na kilka minut, to jakby nie powiedzieć nic.

A wiecie, jaka jest życiowa ironia w tym wszystkim? Taka, że miałam tak jebitnie dość, że nie pomyślałam, że nigdy nie jest na tyle źle, żeby nie mogło być gorzej. A było. Wieczorem. Położyłam Dzieci, kładę się i słyszę płacz Mai. Pytam, co się dzieje. A Ona mi mówi "mamo, bo chyba boli mnie ucho"... Nie, nie miałam dość. Miałam ZAJEBIŚCIE dość! Tak bardzo, że sama ze sobą zawarłam układ jak z diabłem, że jeśli przestanie Ją boleć i przetrwamy noc, to następnego dnia (czyli dziś) nawet raz nie przejdzie mi przez myśl, że mam dość tego wrzeszczącego "maaaaaaaaaaamoo" i wszystkich innych krzyków, płaczów i marudzeń. Obiecałam sobie, że zniosę to dzielnie, pamiętając, że zawsze może być gorzej.

Ale zupełnie szczerze powiem, że zbliża się koniec dnia, a moim jedynym marzeniem (oprócz tego, żeby byli zdrowi) jest to, żeby włożyć do uszu słuchawki i spieprzyć stąd gdziekolwiek, chociaż na chwilkę. Bo brakuje sił czasami, a głowa zwyczajnie odmawia posłuszeństwa. Ale to już sami wiecie, prawda?

Zdrówka wszystkim! Aaa no i cierpliwości jeszcze, oczywiście ;)


Zdjęcie dzięki:

https://pl.freepik.com/premium-zdjecie/smutna-kobieta-trzyma-jej-glowe-na-kanapie_4670934.htm



piątek, 15 stycznia 2021

"Mamo, czemu Babcia nie żyje?"

 












Odkąd to się stało, nie ma dnia, żebym nie słyszała z ust Dzieci pytania "Czemu Babci już nie ma?".

Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że Maluchom w wieku moich Dzieci tak trudno jest wytłumaczyć, dlaczego nagle, bez uprzedzenia, ktoś ważny znika z naszego życia, pozostawiając po sobie pustkę, której nic nie jest w stanie zapełnić. Jak wyjaśnić, że będąc w domu Babci odkąd Jej już nie ma, tak okropnie bezsensowne jest Ich siedzenie przy oknie i wypatrywanie Jej przez nie, z ciągłymi pytaniami "Mamusiu, a kiedy Babcia wróci?" Jak wytłumaczyć, że Ona już nie przyjdzie, nie przytuli, nie uśmiechnie się?

Jak zdusić w sobie szloch, starając się nie pokazać przed Dziećmi, jak bardzo jest Ci przykro, kiedy słyszysz "Czy Babcia jest teraz w niebie?" ?

Chciałabym sprawić, żeby zrozumieli. Chciałabym umieć odpowiedzieć na Ich pytania. Ale najbardziej chciałabym sprawić, żeby Babcia wróciła.

Jak pomóc Im poradzić sobie z tym, kiedy mam wrażenie, że do mnie samej wciąż to nie dociera? Kiedy ja sama nadal się z tym nie pogodziłam? Czasem wydaje mi się, że moje Maluchy radzą sobie z tą sytuacją o niebo lepiej, niż ja.


Babciu, gdybyś z nami była, to umiałabyś znaleźć odpowiedź na każde pytanie, umiałabyś pomóc w każdej sytuacji swoją mądrością i wielkim sercem. Gdybyś była, to być może teraz siedzielibyśmy z Tobą, pili herbatę i zajadali winogrono, jak dawniej. Gdybyś była, to na pożegnanie- jak miałaś w zwyczaju- zapytałabyś, kiedy znowu Cię odwiedzimy, a ja odpowiedziałabym, że na pewno niebawem. 

Gdybyś była... 




Zdjęcia dzięki:

https://www.rpo.gov.pl/pl/content/rzecznik-podja%C5%82-z-urzedu-sprawe-mezczyzny-ktory-zmarl-we-wroclawskim-komisariacie

https://pl.freepik.com/premium-wektory/realistyczne-czerwone-serce-z-cieniem_8197429.htm



czwartek, 7 stycznia 2021

Kiedy wydaje Ci się, że na pewne rzeczy masz jeszcze czas.

 












Naiwne. Zapomnij.

Jak już wspomniałam wyżej- wydaje Ci się. A wiadomo, że jak coś nam się wydaje, to przeważnie lubi wyjść z tego wielkie NIC.

Zakładasz, że pewne rzeczy Cię nie dotyczą, bo to jeszcze nie ten wiek, nie ten moment. Myślenie o niektórych sprawach odkładasz na późną starość, albo chociaż na za 20 lat. Bo teraz jesteś piękny, młody, Dzieci małe.. O niektórych nie myślisz wcale, bo może nie dożyjesz, więc po co sobie dupę zawracać? No tak, sensowne to to pewnie jest.

Ale co w sytuacji, gdy nagle spada na Ciebie coś, czego naprawdę przez kilkanaście najbliższych lat byś się nie spodziewał, bo po prostu nie ma takiej opcji?! Nigdy nie będziesz gotowy na rzeczy, których się nie spodziewasz. Powiedzieć, że doznasz szoku, to jakby nic nie powiedzieć. To tak, jakby z zaskoczenia ktoś kopnął Cię w kostkę, a dotarło to do Ciebie mniej więcej po godzinie.

Dokładnie tak samo poczułam się ja pewnego dnia. Dosyć niedawno. Dzień jak każdy inny. Standardowo rano zapierdziel, żeby powiodła się misja pt. Zdążyć na czas do przedszkola. Ogarnięte. No to potem coś sprzątnąć, coś ugotować, kogoś Małego uśpić i takie tam. Spodziewałam się, że jedyne co może mnie zaskoczyć tego dnia, to wyższy niż zazwyczaj poziom kreatywności Dzieci w wymyślaniu, jak doprowadzić mnie do szału w mniej niż 5 minut. A są w tym coraz lepsi.

Nie sądziłam, że jako matka doznam szoku w czasie rozmowy z własną 5-letnią Córką, kiedy usłyszę słowa, które jako matce nie przyszłyby mi do głowy jeszcze przez dłuuugi czas. Rzadko udaje Jej się mnie zagiąć, ale wtedy... Poważny ton Jej głosu, jakby mówiła o czymś niezwykle ważnym. Osłupienie, w jakie mnie wprawiła było spore. A minę musiałam mieć bezcenną, skoro po wszystkim dodała jeszcze "Mamo, co Cię tak zdziwiło? Przecież ja mam już 5 lat!" Miałam ochotę palnąć "Nie no, kompletnie nic mnie nie zdziwiło, Dziecko. Przecież takie rewelacje to ja codziennie słyszę."


Bez względu na to, czego dowiecie się za chwilę, tak zupełnie serio, za rogiem czeka wiele spraw, o których jeszcze nie mamy nawet bladego pojęcia, żyjąc sobie w swojej bańce nieświadomości. Jedne zaraz zrobią krok do przodu, wychodząc z ukrycia i zmuszając nas do tego, żeby stawić im czoło. I będą mieć w głębokim poważaniu, czy jesteśmy gotowi na konfrontację, czy też nie. O inne tylko się potkniemy i pójdziemy dalej.

Pewnych spraw nie przewidzimy. Ale chyba jednak warto zmienić pogląd, że to czy tamto dotknie mnie dopiero kiedyś tam. Bo to "kiedyś tam" może zapukać do drzwi jutro. Albo każdego innego nudnego, poukładanego dnia, niekoniecznie za x lat w odległej przyszłości. A gdy zapuka, pozostanie nam tylko otworzyć. I wziąć to na klatę, prawda? ;)


"A wiesz mamo, że ja mam już w przedszkolu chłopaka? Fabian ma na imię!" :D


Tak, jestem w szoku. Nieustannie dzień w dzień, gdy mi o Nim opowiada ;) bo myślałam, że takie rzeczy to mnie kopną po czterdziestce dopiero..

Śpijcie dobrze :)


Zdjęcie dzięki:

https://pixabay.com/pl/illustrations/klepsydra-czas-up%C5%82yw-czasu-zegar-1623517/