Tak, możesz! :) w tym przypadku trzeba przede wszystkim chcieć, a później pozostaje już tylko sprawdzić czy nie ma przeciwwskazań do tego, byś mógł zostać potencjalnym dawcą.
Może część z Was zadaje sobie pytanie, czemu wciąż tak mało jest wśród nas potencjalnych dawców, skoro to wszystko wydaje się takie proste, łatwe i przyjemne. Powiem Wam na własnym przykładzie dlaczego.
Jeśli oglądasz telewizję, to pewnie nie ma dnia, w którym nie trafiłbyś na reklamę Fundacji DKMS co najmniej raz. Widziałeś ją pierwszy raz może miesiąc temu, może przed tygodniem, może wczoraj bądź dzisiaj. Albo ujrzysz za kilka dni. Na początku jest to reklama jak każda inna. Jeden z wielu zwykłych irytujących przerywników pomiędzy jednym ulubionym serialem a drugim. Kompletnie nie zwracasz na nią uwagi, przełączasz się na tryb "byle dotrwać do końca reklam" i czekasz. Albo po prostu idziesz w tym czasie zrobić sobie herbatę. Nieistotne. Ważne jest to, że będziesz tą reklamę oglądać dzień w dzień, bezmyślnie jak większość (a może nawet wszystkie) i upłynie sporo czasu, zanim obejrzysz ją od pierwszej do ostatniej sekundy z całkowitym skupieniem i zajarzysz, że to nie jest kolejna reklama z gatunku "jak wcisnąć łysemu grzebień" tylko reklama, która uświadomi Ci, że jesteś potrzebny drugiemu człowiekowi i możesz spróbować Mu pomóc. I nie chodzi o to, żeby wspomóc kogoś finansowo, co być może jest dla Ciebie niewykonalne. Chodzi o to, żeby podzielić się cząsteczką siebie :)
Do mnie też dotarło to po wielu miesiącach bezmyślnego oglądania reklam. Bądź ich unikania, zwał jak zwał. I pomyślałam sobie- czemu nie? Poczytałam o co w tym wszystkim chodzi, dokładnie przejrzałam jakie są przeciwwskazania do bycia dawcą itd. Chciałam znać fakty, a nie odgradzać się od tematu murem sugerując się jakimiś mitami mającymi tyle wspólnego z prawdą, co nic.
I kiedy masz pewność, że chcesz to zrobić, trafiasz na ścianę. Ścianę mitów, którymi żyją osoby wokół Ciebie. Jak dziś pamiętam słowa: "Jak możesz tak ryzykować, przecież jesteś matką, musisz myśleć o swoich Dzieciach. A zastanowiłaś się co będzie, jak czymś Cię zarażą w szpitalu przy okazji?!"
Nie no, serio?! Przecież do czegoś takiego może dojść podczas każdego pobierania krwi, porodu czy mnóstwa innych rzeczy, gdyby już iść tym tokiem rozumowania. Poza tym bycie w bazie potencjalnych dawców nie oznacza, że kiedykolwiek będzie miało się okazję zostać dawcą. I dokładnie to wszystko powiedziałam głośno. Plus to, że jest to moja świadoma decyzja i nie potrzebuję na to zgody innych osób.
Życie, no nie? Chcesz dobrze, a wychodzi jak zawsze, bo ktoś się głupot nasłuchał, i ocenia zamiast wspierać. Właśnie dlatego tak wielu z nas nawet nie dotknie tematu zostania potencjalnym dawcą, bo słysząc o byciu dawcą myślimy od razu o tym, że ryzykujemy życiem.
Jeśli nie wiesz, nie bój się szukać odpowiedzi. Lepsze to, niż powtarzanie mitów i życie stereotypami, które często mają niewiele wspólnego z prawdą.
Ironia jest taka, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Odradzamy komuś zostanie dawcą, bo coś tam nam się wydaje, a zupełnie inaczej byśmy myśleli, gdyby to nie daj Boże nasze życie zależało od tego, czy znajdzie się osoba, która- dając cząstkę siebie- da nam szansę, by żyć.
Może kogoś z Was uda mi się zainspirować do zgłębienia tego tematu :) jeśli tak, to na stronie Fundacji DKMS znajdziecie wszelkie potrzebne informacje i odpowiedzi na pytania, które ewentualnie maszerują Wam po głowach.
Pomożesz? Pamiętaj, że możesz! ❤ :)
Może część z Was zadaje sobie pytanie, czemu wciąż tak mało jest wśród nas potencjalnych dawców, skoro to wszystko wydaje się takie proste, łatwe i przyjemne. Powiem Wam na własnym przykładzie dlaczego.
Jeśli oglądasz telewizję, to pewnie nie ma dnia, w którym nie trafiłbyś na reklamę Fundacji DKMS co najmniej raz. Widziałeś ją pierwszy raz może miesiąc temu, może przed tygodniem, może wczoraj bądź dzisiaj. Albo ujrzysz za kilka dni. Na początku jest to reklama jak każda inna. Jeden z wielu zwykłych irytujących przerywników pomiędzy jednym ulubionym serialem a drugim. Kompletnie nie zwracasz na nią uwagi, przełączasz się na tryb "byle dotrwać do końca reklam" i czekasz. Albo po prostu idziesz w tym czasie zrobić sobie herbatę. Nieistotne. Ważne jest to, że będziesz tą reklamę oglądać dzień w dzień, bezmyślnie jak większość (a może nawet wszystkie) i upłynie sporo czasu, zanim obejrzysz ją od pierwszej do ostatniej sekundy z całkowitym skupieniem i zajarzysz, że to nie jest kolejna reklama z gatunku "jak wcisnąć łysemu grzebień" tylko reklama, która uświadomi Ci, że jesteś potrzebny drugiemu człowiekowi i możesz spróbować Mu pomóc. I nie chodzi o to, żeby wspomóc kogoś finansowo, co być może jest dla Ciebie niewykonalne. Chodzi o to, żeby podzielić się cząsteczką siebie :)
Do mnie też dotarło to po wielu miesiącach bezmyślnego oglądania reklam. Bądź ich unikania, zwał jak zwał. I pomyślałam sobie- czemu nie? Poczytałam o co w tym wszystkim chodzi, dokładnie przejrzałam jakie są przeciwwskazania do bycia dawcą itd. Chciałam znać fakty, a nie odgradzać się od tematu murem sugerując się jakimiś mitami mającymi tyle wspólnego z prawdą, co nic.
I kiedy masz pewność, że chcesz to zrobić, trafiasz na ścianę. Ścianę mitów, którymi żyją osoby wokół Ciebie. Jak dziś pamiętam słowa: "Jak możesz tak ryzykować, przecież jesteś matką, musisz myśleć o swoich Dzieciach. A zastanowiłaś się co będzie, jak czymś Cię zarażą w szpitalu przy okazji?!"
Nie no, serio?! Przecież do czegoś takiego może dojść podczas każdego pobierania krwi, porodu czy mnóstwa innych rzeczy, gdyby już iść tym tokiem rozumowania. Poza tym bycie w bazie potencjalnych dawców nie oznacza, że kiedykolwiek będzie miało się okazję zostać dawcą. I dokładnie to wszystko powiedziałam głośno. Plus to, że jest to moja świadoma decyzja i nie potrzebuję na to zgody innych osób.
Życie, no nie? Chcesz dobrze, a wychodzi jak zawsze, bo ktoś się głupot nasłuchał, i ocenia zamiast wspierać. Właśnie dlatego tak wielu z nas nawet nie dotknie tematu zostania potencjalnym dawcą, bo słysząc o byciu dawcą myślimy od razu o tym, że ryzykujemy życiem.
Jeśli nie wiesz, nie bój się szukać odpowiedzi. Lepsze to, niż powtarzanie mitów i życie stereotypami, które często mają niewiele wspólnego z prawdą.
Ironia jest taka, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Odradzamy komuś zostanie dawcą, bo coś tam nam się wydaje, a zupełnie inaczej byśmy myśleli, gdyby to nie daj Boże nasze życie zależało od tego, czy znajdzie się osoba, która- dając cząstkę siebie- da nam szansę, by żyć.
Może kogoś z Was uda mi się zainspirować do zgłębienia tego tematu :) jeśli tak, to na stronie Fundacji DKMS znajdziecie wszelkie potrzebne informacje i odpowiedzi na pytania, które ewentualnie maszerują Wam po głowach.
Pomożesz? Pamiętaj, że możesz! ❤ :)