czwartek, 27 lutego 2020

Pomożesz? Bo możesz!





















Tak, możesz! :) w tym przypadku trzeba przede wszystkim chcieć, a później pozostaje już tylko sprawdzić czy nie ma przeciwwskazań do tego, byś mógł zostać potencjalnym dawcą.

Może część z Was zadaje sobie pytanie, czemu wciąż tak mało jest wśród nas potencjalnych dawców, skoro to wszystko wydaje się takie proste, łatwe i przyjemne. Powiem Wam na własnym przykładzie dlaczego.

Jeśli oglądasz telewizję, to pewnie nie ma dnia, w którym nie trafiłbyś na reklamę Fundacji DKMS co najmniej raz. Widziałeś ją pierwszy raz może miesiąc temu, może przed tygodniem, może wczoraj bądź dzisiaj. Albo ujrzysz za kilka dni. Na początku jest to reklama jak każda inna. Jeden z wielu zwykłych irytujących przerywników pomiędzy jednym ulubionym serialem a drugim. Kompletnie nie zwracasz na nią uwagi, przełączasz się na tryb "byle dotrwać do końca reklam" i czekasz. Albo po prostu idziesz w tym czasie zrobić sobie herbatę. Nieistotne. Ważne jest to, że będziesz tą reklamę oglądać dzień w dzień, bezmyślnie jak większość (a może nawet wszystkie) i upłynie sporo czasu, zanim obejrzysz ją od pierwszej do ostatniej sekundy z całkowitym skupieniem i zajarzysz, że to nie jest kolejna reklama z gatunku "jak wcisnąć łysemu grzebień" tylko reklama, która uświadomi Ci, że jesteś potrzebny drugiemu człowiekowi i możesz spróbować Mu pomóc. I nie chodzi o to, żeby wspomóc kogoś finansowo, co być może jest dla Ciebie niewykonalne. Chodzi o to, żeby podzielić się cząsteczką siebie :)

Do mnie też dotarło to po wielu miesiącach bezmyślnego oglądania reklam. Bądź ich unikania, zwał jak zwał. I pomyślałam sobie- czemu nie? Poczytałam o co w tym wszystkim chodzi, dokładnie przejrzałam jakie są przeciwwskazania do bycia dawcą itd. Chciałam znać fakty, a nie odgradzać się od tematu murem sugerując się jakimiś mitami mającymi tyle wspólnego z prawdą, co nic.

I kiedy masz pewność, że chcesz to zrobić, trafiasz na ścianę. Ścianę mitów, którymi żyją osoby wokół Ciebie. Jak dziś pamiętam słowa: "Jak możesz tak ryzykować, przecież jesteś matką, musisz myśleć o swoich Dzieciach. A zastanowiłaś się co będzie, jak czymś Cię zarażą w szpitalu przy okazji?!"

Nie no, serio?! Przecież do czegoś takiego może dojść podczas każdego pobierania krwi, porodu czy mnóstwa innych rzeczy, gdyby już iść tym tokiem rozumowania. Poza tym bycie w bazie potencjalnych dawców nie oznacza, że kiedykolwiek będzie miało się okazję zostać dawcą. I dokładnie to wszystko powiedziałam głośno. Plus to, że jest to moja świadoma decyzja i nie potrzebuję na to zgody innych osób.

Życie, no nie? Chcesz dobrze, a wychodzi jak zawsze, bo ktoś się głupot nasłuchał, i ocenia zamiast wspierać. Właśnie dlatego tak wielu z nas nawet nie dotknie tematu zostania potencjalnym dawcą, bo słysząc o byciu dawcą myślimy od razu o tym, że ryzykujemy życiem.

Jeśli nie wiesz, nie bój się szukać odpowiedzi. Lepsze to, niż powtarzanie mitów i życie stereotypami, które często mają niewiele wspólnego z prawdą.

Ironia jest taka, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Odradzamy komuś zostanie dawcą, bo coś tam nam się wydaje, a zupełnie inaczej byśmy myśleli, gdyby to nie daj Boże nasze życie zależało od tego, czy znajdzie się osoba, która- dając cząstkę siebie- da nam szansę, by żyć.

Może kogoś z Was uda mi się zainspirować do zgłębienia tego tematu :) jeśli tak, to na stronie Fundacji DKMS znajdziecie wszelkie potrzebne informacje i odpowiedzi na pytania, które ewentualnie maszerują Wam po głowach.

Pomożesz? Pamiętaj, że możesz! ❤ :)


środa, 19 lutego 2020

Zmęczona.

















Są takie dni, jak ten.

Wstaję rano, niby dzień jak każdy. Ale budzik drażni jakoś bardziej, niż zwykle. Z łóżka wstać tak ciężko, jakby było się do niego przywiązanym, i dla pewności, że nie wstaniesz- jeszcze przyklejonym.

Pochylam się nad łóżeczkiem, biorę Miśka na ręce i mam wrażenie, jakby przez noc zrobił się cięższy o kilka kilo. Ja się pytam- jak to w ogóle możliwe?! I już wiem, że to ewidentnie nie będzie "mój" dzień.

To jest taki dzień, kiedy ogarniasz się na minimum z minimum i wychwalając pod niebiosa geniusza, który wymyślił czapkę, cieszysz się, że akurat dzisiaj bardzo ci się ona przyda żeby ukryć to, czego nie chce ci się zbyt wybitnie ogarniać na głowie :D no co, Tobie się to nie zdarza?! ;) pozostałe ogarnięcie ogranicza się do użycia tuszu do rzęs i stwierdzasz, że dziś to musi wystarczyć :D

Maja ledwo tknęła śniadanie, potem oświadcza kategorycznie, że mam Jej nie zakładać żadnej spinki do włosów. Na moje pytanie "Dlaczego?" słyszę "No mamo, nie, bo nie". Postanawiam odpuścić dalsze dociekanie i rezygnuję z tej spinki, bo kłótnia na "dobry" początek dnia to ostatnia rzecz, której mi potrzeba.

A Michał jak to Michał. Tak zaaferowany przymusowym spacerem do przedszkola, że ma czas na wszystko, tylko nie na to, żeby się ubierać do wyjścia. Dziś bunt dotyczy rękawiczek. 10 minut później dane mi będzie się przekonać, że jaśnie Książę jako środek lokomocji wybierze dziś piechotę zamiast wózka. Akurat kuźwa dzisiaj!

No to spóźnienie się mamy jak w banku, choć tego dnia musimy być punktualnie. Szybka kalkulacja- lepiej dotrzeć spóźnionym bez krzyków, czy na czas, ale po solidnym marudzeniu i płaczu o nic, który z pewnością będzie słyszany nawet u sąsiadów na ostatnim piętrze? Nie wiem, co lepsze. Jakbym miała czas, to chyba bym rzuciła monetą :D ale że go nie miałam, to wybrałam pierwszą opcję.

Ten dzień trwa dla mnie nieco ponad godzinę, a ja już z całkowitym przekonaniem mogę stwierdzić, że po kolejnej nieprzespanej nocy i trudnym poranku, cały dzień będzie wyzwaniem.


Kiedy zaczynałam pisać ten post dokładnie 2 tygodnie temu, nie miałam pojęcia, że nie dokończę go tego dnia, bo okaże się, że z pozoru niewinny ból brzucha nasili się do tego stopnia, że przed północą zamiast spać we własnym łóżku, będę się wiercić na łóżku szpitalnym w towarzystwie kroplówki...

Wróciłam po kilku dniach, lżejsza o optymizm, kilka kilo i wyrostek ;) optymizm wraca, kilogramy trochę opornie, ale się nadrobi, za to wyrostek pożegnałam bez żalu :D

I jak czytam to, co wtedy pisałam, to wiecie co? Bardzo chciałabym poczuć tamto moje "standardowe" zmęczenie i czuć je codziennie zamiast tego, jaka teraz jestem do dupy ;) doceniła po czasie ha!

Dobranoc :)

Zdjęcie dzięki:
https://polki.pl/zdrowie/choroby,przyczyny-ciaglego-zmeczenia-10-mozliwych-przyczyn-chronicznego-zmeczenia,10045666,artykul.html