Są takie momenty w życiu, które rozkładają nas na łopatki. I jeśli od razu z automatu pomyśleliście o tych złych momentach, to uprzedzam, że tym razem chodzi mi o jeden z najpiękniejszych, jakie tylko mogą być.
Maja ma raptem trzy i pół roku. Wciąż spotykam się z uwagami, że mówić powinna już dawno, bo inne Dzieci w Jej wieku mówią już pełnymi zdaniami, a tymczasem Ona, dumna z siebie, mówi sobie po swojemu, zupełnie nieświadoma tego, jak wiele postronnych osób ma z tym jakiś problem. Pomimo "raczkowania" w mówieniu, nauczyła się pięknie śpiewać "Panie Janie" oraz "Sto lat", i chociaż oryginalny tekst zastąpiła swoimi słowami, to jednak melodię zachowuje tak wiernie, że od razu wiadomo, o jaką piosenkę chodzi, i nie potrzeba do tego rozumieć słów.
Ma trzy i pół roku. I zaczyna mówić coraz więcej, każdego dnia coraz ładniej i wyraźniej. Niektórzy mówią: no w końcu! A ja mówię, że widocznie tyle czasu na to potrzebowała.
Ma trzy i pół roku. Przedwczoraj nauczyła się słowa "bardzo" i będąc na spacerze, wspomniała coś o tacie, a po chwili namysłu wypaliła z czymś, czego się totalnie nie spodziewałam w tamtym momencie: bardzo kocham tatę. Świat się zatrzymał, na jedną krótką chwilę stanął w miejscu. A może to po prostu ja stanęłam na środku chodnika jak zaczarowana, nie mogąc wprost uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. I choć trudno spodziewać się, że Skarb w Jej wieku rozumie, co znaczy kogoś kochać, to nie jestem w stanie opisać, jakie zrobiło to na mnie wrażenie. Łzy w oczach i totalny szok! Za chwilę powiedziała to samo, odnosząc się do mnie, Małego i nawet swojej ulubionej lalki Oli ;)
To było dwa dni temu. Dziś, wychodząc z babcią z mieszkania, przytuliła się do mnie na pożegnanie i już stojąc w drzwiach zatrzymała się na sekundkę i mówi: kocham bardzo. Po czym zrobiła papa i z uśmiechem na ustach poszła :) a ja zostałam z łezkami w oczach, słowo daję.
Są takie momenty, że chciałoby się wziąć urlop od codzienności, od krzyków, płaczu i marudzenia o nic, od fatalnych nocy i ciągnących się niekiedy w nieskończoność dni. Pełno bywa takich momentów, nie ma sensu udawać, że nie. Ale jedna taka chwila, jak na przykład ta na spacerze czy ta z dzisiejszego poranka, potrafi zrekompensować z nawiązką wszystkie te trudne momenty. I od razu czujecie, że możecie góry przenosić :) myślę, że doskonale wiecie, o czym piszę ;) takie ekspresowe ładowanie baterii i przeganianie ciemnych chmur w jednym.
Maluchy śpią, idę i ja. Dobranoc ;)
Zdjęcie dzięki:
https://www.google.pl/imgres?imgurl=https%3A%2F%2Fwww.zseradomsko.edu.pl%2Fwp-content%2Fuploads%2F2016%2F10%2Fserce-na-dloni.jpg&imgrefurl=https%3A%2F%2Fwww.zseradomsko.edu.pl%2F2016%2F10%2Fzamiast-kwiatka%2Fserce-na-dloni&docid=ko9zVXVFx89SUM&tbnid=ZuTh8E2hh2VM0M%3A&vet=10ahUKEwje5IqP_O3gAhWLiIsKHbVLDwQQMwhCKAEwAQ..i&w=620&h=300&bih=730&biw=1517&q=serce%20na%20d%C5%82oni&ved=0ahUKEwje5IqP_O3gAhWLiIsKHbVLDwQQMwhCKAEwAQ&iact=mrc&uact=8
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz