Komu zadajesz te pytania? Przecież nikt poza Tobą nie odpowie Ci na nie. Jeśli oczekujesz, że rozwiązanie cudownie spadnie Ci z nieba, to oczywiście możesz czekać dalej, ale może warto tutaj nadmienić, że masz na to prawie tak samo duże szanse jak na to, że wyhodujesz sobie na dłoni niebieskiego tulipana albo że tą samą dłoń uściśnie Ci jutro w spożywczaku Leonardo DiCaprio, bo akurat będzie tam przejazdem... W tym momencie żałuję, że nie mam do dyspozycji emotki człowieka pukającego się w czoło- byłaby tutaj w punkt.
Ale do rzeczy. Skoro już nakreśliłam Ci niski stopień prawdopodobieństwa wystąpienia pewnych zjawisk w Twoim życiu, to teraz zapewniam Cię, że jest przemegawysokie prawdopodobieństwo, że skoro to jest Twoje życie, to Ty tutaj rządzisz. Nie, ja nie twierdzę, że to jest proste. Ale kto mówił, że jest?!
I to nie jest tak, jak z dobrym sernikiem. Nie ma, że dadzą Ci do ręki przepis: tyle tego, tyle tamtego, to zamieszaj tak, a to śmak. Nie ma, że wsadzisz do piekarnika i pozamiatane. A potem voila- serniczek jak marzenie. Oj nie nie. Pomijam już fakt, że czasem nawet z najlepszego przepisu nic nie wyjdzie. Po prostu chodzi o to, że oczywistym jest, że nie ma gotowej receptury na to, jak ogarnąć każdą sytuację, w której się znajdziemy. Jeśli czekasz, aż bajzel sam się posprząta, rozwiązanie samo się znajdzie, a ciemne chmury same się przegonią, to czekaj dalej, tylko nie zdziw się, jeśli się nie doczekasz.
Nie, nie urodziłam się z takim podejściem. Nie, nie spadło mi z nieba. Na loterii też go nie wygrałam. Czy ktoś mnie tego nauczył? Myślę, że są takie osoby w moim życiu i chwała Im za to! Ale to ja musiałam chcieć się uczyć. To ja musiałam chcieć wziąć sprawy we własne ręce.
Może najzwyczajniej w świecie dostałam w kość tyle razy, że za którymś musiałam w końcu się otrzepać, spiąć tyłek, przestać liczyć na to, że wspomniany bajzel sam się posprząta a słońce samo zaświeci. Może z dwieście razy zadałam sobie pytanie, czy chcę dalej każdego dnia chodzić zdołowana każdym niepowodzeniem, czy być może lepszym pomysłem byłoby to, żeby dać sobie prawo do cieszenia się małymi rzeczami. I nauczyć się tego. A może to wcale nie było dwieście, tylko sto pięćdziesiąt? ;) kto by tam liczył.
To jak będzie?
Śmiać się? Płakać? Iść dalej, stać w miejscu, a może nadal się cofać? Ty decydujesz, którą opcję wybierzesz. Niezależnie od tego, na co padnie- kiedyś podziękujesz albo "podziękujesz" sobie. Przestań zakładać, że każdy ma od Ciebie lepiej i łatwiej- jest to Twoja subiektywna opinia. Tak naprawdę nigdy nie wiesz, jaki wózek ciągnie bądź pcha drugi człowiek. Problemy miewa każdy, nie tylko Ty.
Nie porównuj, nie czekaj, aż samo się poukłada. Nie pytaj mnie, bo ja nie znam odpowiedzi. Nie dam Ci gotowego przepisu (no chyba, że na sernik :D ).
Bierz życie w swoje ręce, spinaj tyłek i jazda. Będzie pod górkę, ale i odcinek z górki się trafi. Będą zakręty, wyboje, ale i masa pięknych miejsc po drodze.
Żyj, bo żyje się raz. Drugiej szansy nie będzie.
Zdjęcie dzięki:
https://projektprezent.pl/blog/tag/pozytywne-nastawienie/