czwartek, 31 grudnia 2020

Nowy rok= nowa karta?

 











No i dobiliśmy do końca. Mam nadzieję, że jedynie końca roku ;)

Jest czas robienia rachunków i wielkich podsumowań. Im bliżej był ten sławny trzydziesty pierwszy, tym więcej grzebaliśmy w głowie, byle tylko dokopać się do każdej rzeczy, która nam w tym roku pykła. Ale żeby nie było tak cukierkowo- przy okazji na myśl nasunęły się też takie "osiągnięcia", których wolelibyśmy kompletnie nie pamiętać. Posłać je w cholerę i udawać, że to się nie stało. Byłoby pięknie, nie? Ale hola, hola. Życie to nie dokument pisany w wordzie. Nie masz magicznego backspace'a żeby wykasować to, co Ci "bruździ" i kiepsko wygląda. Pewnie Was teraz nie oświecę, ale co się stało, to się nie odstanie. Choćby człowiek na rzęsach stanął.

Czy więc warto płakać nad rozlanym mlekiem? W nieskończoność żyć tym, co było, a na co nie mamy już wpływu? A może warto oddzielić ten rok grubą kreską i zacząć wszystko z nową kartą? Skupić się na tym, co będzie, na tym, co możemy zrobić, i na tym, by zrobić to jak najlepiej. Wszystko po to, aby za rok o tej samej porze móc stwierdzić, że powiększyliśmy konto sukcesów, a nie porażek.

Tylko czemu akurat dziś takie rozważania? Dlaczego dziś postanowienia, że to właśnie od jutra zaczynamy wszystko "od nowa"? A co takiego stanie się jutro? Będzie inaczej niż dzisiaj? Oprócz tego, że zmieni się liczba określająca rok, nie zmieni się nic. Z dnia na dzień nie zmienimy się my. Możemy sobie wmawiać, że wraz z nadejściem nowego roku zaczniemy zdrowo się odżywiać, zaczniemy biegać, ćwiczyć, nauczymy się chińskiego, zrobimy sobie tatuaż, znajdziemy czas na przeczytanie zaległych książek czy obejrzenie jakiegoś filmu. Będziemy bardziej cierpliwi, ograniczymy przeklinanie, rzucimy palenie i inne tego typu cholerstwa. Nagle wstępują w nas nowe siły, jesteśmy tak zajebiście kreatywni odnośnie tego, co zrobimy ze swoim życiem, że pieron wie, czy nie uda nam się gór przenosić przy okazji (to by było dobre).

Czemu musi wisieć nad nami widmo kolejnego nadciągającego roku, żeby chciało nam się ruszyć tyłek do działania? Czemu nie możemy już dzisiaj zacząć czegoś zmieniać? Lubimy odkładać wszystko na jutro, no nie? Przed nami będzie calusieńki kolejny rok. Calutki. I zamiast od tego słynnego pierwszego zacząć działać, to będziemy się tak bujać przez styczeń, luty, marzec, potem całe lato, a jak przyjdzie jesień to stwierdzimy, że koniec roku tuż tuż, więc nie ma sensu teraz niczego zmieniać, lepiej poczekać, aż do drzwi zapuka kolejny rok. 

A gdyby tak zacząć od dziś? Gdyby każdy dzień był równie dobry na zmiany? Sprawdźmy. Tylko tak możemy się przekonać. Nie planujmy czego to nie narobimy w nowym roku. Po prostu zacznijmy działać. Chyba już wiecie, że samo się nie zrobi? :)

Motywuję nie tylko Was, ale chyba przede wszystkim siebie ;) oby ten nowy rok był lepszy od obecnego, oby dał nam perspektywy i możliwość realizacji wszystkiego tego, co sobie zaplanowaliśmy. Zdrówka dla Was :*


Zdjęcie dzięki:

https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-sylwester-2020-ile-wydamy-i-jak-spedzimy-ten-dzien,nId,4957203